Nie powinno ich tu być. Po trzech pierwszych meczach grupowych Atalanta miała zero punktów i dwa strzelone gole. Wierzyć w szczęśliwe zakończenie mogli wówczas tylko najwięksi optymiści. Statystyki były bezlitosne: w historii Champions League w podobnej sytuacji udało się awansować jedynie Newcastle (sezon 2002/2003), ale wtedy obowiązywał inny system – zamiast 1/8 finału była kolejna runda grupowa.
Piłkarze Gian Piero Gasperiniego nie zamierzali zawracać sobie głów liczbami. Zabrali punkt Manchesterowi City, pokonali Dinamo Zagrzeb i Szachtar Donieck. Pokazali, że nawet w tak hermetycznych rozgrywkach jest miejsce dla nowicjuszy. Pod warunkiem że nie boją się marzyć. I sprzyja im los.