Goście nie przyjechali

Rywalizacja o piłkarskie mistrzostwo Afryki to połączenie wielkiego zaangażowania kibiców i wpadek organizacyjnych. Stadiony, na których rozgrywane są mecze, wyglądają imponująco i podczas wielu spotkań panuje na nich karnawałowa atmosfera.

Aktualizacja: 06.02.2008 16:25 Publikacja: 06.02.2008 00:59

Goście nie przyjechali

Foto: Reuters

Obiekty są doskonale wyposażone, dostępne dla niepełnosprawnych, na trybunach jest wiele kobiet i dzieci, wokół stadionów można dobrze zjeść i się napić, nad bezpieczeństwem ludzi czuwa dobrze wyszkolona policja. Jednak kilka problemów organizacyjnych okazało się nie do rozwiązania.

Podstawowym jest sprawa rozdziału biletów, zwłaszcza na mecze Ghany. Aby uniknąć windowania cen przez koników, rozdziałem biletów miały się zająć poczty i banki. Skończyło się jednak na tym, że przed tymi placówkami od 4 rano ustawiały się kolejki, a po otwarciu biur o godz. 8 biletów nie było. Pracownicy poczt i banków sami je wykupywali i sprzedawali na wolnym rynku.

Na ćwierćfinałowy mecz Ghana – Nigeria bilety o cenie nominalnej 4 dol. szły po 70 dol. Odpowiedzialnego za rozdział biletów zwolniono ze stanowiska pod zarzutem sprzedawania ich nielegalnie. Podobny los spotkał osobę odpowiedzialną za akredytacje dziennikarskie. Te też można było kupić bez problemu.

Próbując ratować sytuację, przydział wejściówek dla dziennikarzy na mecze Ghany przyjęli szefowie Biura Prasowego Afrykańskiej Federacji Piłkarskiej (CAF).

Na mecze Ghany nie można się dostać, a inne rozgrywane są przy pustych trybunach. Ghańczycy są zawiedzeni brakiem zainteresowania meczami drużyn zagranicznych. Przed turniejem władze zapowiadały, że do Ghany zjedzie ponad milion kibiców. Zapewne licząc na finansową bonanzę, hotele podniosły ceny nawet pięciokrotnie. Jednak te oczekiwania kompletnie się nie sprawdziły.

Wyjazd Henryka Kasperczaka potraktowany został w Ghanie jak dezercja

Według danych z końca stycznia na mistrzostwa przyjechało zaledwie nieco ponad 7 tysięcy zagranicznych kibiców. Oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, zważywszy na ceny biletów lotniczych w Afryce. Nawet przeloty na krótkich trasach kosztują po 2 tysiące dol. i żaden przeciętny kibic z Afryki nie mógłby sobie pozwolić na taki wydatek.

Afrykanie traktują futbol niezmiernie poważnie. We wszystkich mediach elektronicznych i w prasie non stop toczą się debaty na temat turnieju, ale komentatorzy nawet nie silą się na jakąkolwiek bezstronność. Wszyscy tutaj chcą, by wygrała Ghana, a czasem bardzo gwałtowna krytyka reprezentacji, nawet po wygranych meczach, pokazuje, pod jak ogromną presją grają gospodarze.

Takie mecze jak Ghana – Nigeria traktowane są jak namiastka wojny. Między dwoma krajami od wielu lat jest silna rywalizacja, Ghańczycy bardzo nie lubią Nigeryjczyków, a ponieważ w większości krajów Afryki nie odkryto jeszcze pojęcia politycznej poprawności w odniesieniu do innych nacji, nikt nie krygował się tu przy wygłaszaniu czasem bardzo napastliwych opinii o Nigeryjczykach.

Na zakończenie meczu Ghana – Nigeria kibice gospodarzy odśpiewali pieśń pochwalną na cześć Boga. Zresztą niektóre drużyny same potwierdzają, że traktują futbol niemal jak religię. Zawodnicy Egiptu przed meczem ćwierćfinałowym dokonali rytualnego uboju krowy, a następnie przed wyjściem na trening wysmarowali swoje ciała jej krwią.

Ghańczyków tego typu praktyki niepokoją, ponieważ łączą je oni z kultem wudu, czyli złego ducha, który potrafi opętać człowieka. Przedstawiciel delegacji Egiptu wyjaśnił, że ofiarowanie krowy przez egipskich piłkarzy nie ma nic wspólnego z zabobonami i jest tradycyjną praktyką religijną, w której chodzi o podziękowanie Allahowi za otrzymane łaski.

Ghańczycy są dumni z dużej liczby graczy afrykańskich występujących w Europie (na 369 uczestników turnieju 175 gra na co dzień na Starym Kontynencie). Z wyjątkiem Egiptu, który ma swoją silną ligę, pozostałe najmocniejsze drużyny turnieju składają się w większości z graczy występujących w Europie.

Tacy zawodnicy, jak Didier Droga, Samuel Eto’o, Kolo Toure czy uznany właśnie za najlepszego gracza Afryki Fred Kanoute budzą tutaj ogromny podziw. Wkład Michaela Essiena w propagowanie dobrego imienia Ghany porównywany jest z osiągnięciami innego słynnego Ghańczyka, byłego sekretarza generalnego ONZ Kofiego Annana.

Jednak wielu kibiców jest wrogo nastawionych do zagranicznych trenerów kierujących afrykańskimi drużynami. W niektórych komentarzach wyczuwa się nawet niechęć do szkoleniowca Ghany Claude’a Le Roya. Bardzo ostro krytykowany jest Alberto Pereira, któremu nie udało się wyprowadzić reprezentacji RPA z grupy, wyjazd Henryka Kasperczaka potraktowano w tutejszych mediach jak dezercję, a Bertiemu Vogstowi zarzuca się otwarcie, że nie rozumie Nigeryjczyków.

Cichym bohaterem imprezy stał się dla wielu trener reprezentacji Angoli Angolczyk Luis Oliveira Goncalves, jeden z zaledwie czterech afrykańskich trenerów wśród 16 drużyn turnieju. Mimo odpadnięcia w ćwierćfinale Angola zrobiła doskonałe wrażenie jako drużyna głodna sukcesu i świetnie zorganizowana.

Ćwierćfinały imprezy pokazały, że – może z wyjątkiem Gwinei – najlepsze drużyny na kontynencie afrykańskim grają naprawdę dojrzały futbol. Najlepsze dotychczasowe mecze były nie tylko zacięte, ale też stały na doskonałym poziomie od strony taktycznej.

Niektórzy narzekają, że turniej nie ma jednego bohatera. Nie spełnił tych nadziei Kanoute, nie spełniają ich jak dotąd Eto’o i Drogba. Ghańczycy zachwycają się – i słusznie – grą zdobywcy drugiej bramki w meczu z Nigerią Manuela Agogo. Zadatki na wielkiego piłkarza ma z pewnością młody Angolczyk Manucho, którego gol strzelony Egiptowi był chyba najbardziej efektowny w całym turnieju.

Może w ostatnich trzech meczach poznamy prawdziwego bohatera tegorocznego Pucharu Narodów Afryki. Ale nawet jeśli nie objawi się kolejna wielka gwiazda, to i tak ten turniej pokazuje, jak poważnym futbolowym partnerem dla Europy i Ameryki Południowej staje się Afryka.

Obiekty są doskonale wyposażone, dostępne dla niepełnosprawnych, na trybunach jest wiele kobiet i dzieci, wokół stadionów można dobrze zjeść i się napić, nad bezpieczeństwem ludzi czuwa dobrze wyszkolona policja. Jednak kilka problemów organizacyjnych okazało się nie do rozwiązania.

Podstawowym jest sprawa rozdziału biletów, zwłaszcza na mecze Ghany. Aby uniknąć windowania cen przez koników, rozdziałem biletów miały się zająć poczty i banki. Skończyło się jednak na tym, że przed tymi placówkami od 4 rano ustawiały się kolejki, a po otwarciu biur o godz. 8 biletów nie było. Pracownicy poczt i banków sami je wykupywali i sprzedawali na wolnym rynku.

Pozostało 87% artykułu
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Piłka nożna
Wielkie pieniądze Orlenu dla PZPN
Piłka nożna
Polskie piłkarki zagrają na Euro. Kiedy poznają rywalki?
Piłka nożna
Barcelona na piątkę. Wygrywa bez Roberta Lewandowskiego i przerywa złą serię
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Gol Ewy Pajor w ostatnich minutach. Polki jadą na Euro
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska