Dla Manchesteru zaczął się wczoraj tydzień prawdy. Mecz na Camp Nou jeszcze o niczym nie decydował i być może dlatego Ferguson zalecił swoim piłkarzom grę na pół gwizdka. W sobotę czeka go decydujący o mistrzostwie Anglii mecz z Chelsea, a prawdziwa walka z Barceloną o awans do finału Ligi Mistrzów zacznie się dopiero w przyszłym tygodniu na Old Trafford.
Oczekiwania dotyczące menu półfinałowego były jasne: we wtorek Liverpool z Chelsea miał zagrać na ostro, a wczoraj Barcelona z Manchesterem – na słodko, z dodatkową wisienką w postaci wielu goli.
W ostatnich czterech spotkaniach w Lidze Mistrzów pomiędzy tymi drużynami padło aż 20 bramek. Przewodzący tabeli Premiership piłkarze Fergusona są najskuteczniejszą drużyną w Europie, a dla Katalończyków półfinały Ligi Mistrzów to tak naprawdę mecze o cały sezon, bo jeśli je przegrają – będzie go można spisać na straty. „Marca” apelowała do kibiców o danie zawodnikom Franka Rijkaarda ostatniej szansy i niezabieranie na Camp Nou białych chusteczek. Ubierała Leo Messiego w szaty świętego Jerzego, patrona miasta, wkładała mu w rękę miecz i prosiła: „pokonaj diabła”.
Wczoraj diabeł straszny nie był, bo grał tak naprawdę tylko trzy minuty. Wtedy to Gabriel Milito dotknął piłki ręką we własnym polu karnym, a do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Cristiano Ronaldo. Portugalczyk nie wydawał się spięty, odwagi dodawało mu 40 goli zdobytych w całym sezonie, jednak swoim strzałem nawet nie zatrudnił Victora Valdesa, nie trafiając w bramkę. Jeśli chodzi o Manchester, w tym meczu skończyły się emocje. Piłkarze, którzy w Premiership 73 razy pokonywali bramkarza rywali, tym razem przez 90 minut oddali tylko jeden celny strzał.
Przewaga Barcelony była przygniatająca. 64 procent posiadania piłki w pierwszej połowie, 63 w drugiej. Szczęścia próbowali Messi i Samuel Eto’o, a później Thierry Henry, który musiał mocno przeżyć fakt, że rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Francuz jeszcze w barwach Arsenalu był prawdziwą zmorą dla Manchesteru, bo w 18 meczach przeciwko piłkarzom Fergusona zdobył aż dziewięć goli. W Barcelonie strzelił siedem, tyle że we wszystkich ligowych meczach w tym sezonie.