Remis na Camp Nou: Woleli poczekać

Barcelona dała z siebie wszystko, ale to i tak za mało, by pokonać drużynę Aleksa Fergusona. Manchester grał tak, jakby cieszył go remis

Aktualizacja: 24.04.2008 05:21 Publikacja: 24.04.2008 02:29

Remis na Camp Nou: Woleli poczekać

Foto: AFP

Dla Manchesteru zaczął się wczoraj tydzień prawdy. Mecz na Camp Nou jeszcze o niczym nie decydował i być może dlatego Ferguson zalecił swoim piłkarzom grę na pół gwizdka. W sobotę czeka go decydujący o mistrzostwie Anglii mecz z Chelsea, a prawdziwa walka z Barceloną o awans do finału Ligi Mistrzów zacznie się dopiero w przyszłym tygodniu na Old Trafford.

Oczekiwania dotyczące menu półfinałowego były jasne: we wtorek Liverpool z Chelsea miał zagrać na ostro, a wczoraj Barcelona z Manchesterem – na słodko, z dodatkową wisienką w postaci wielu goli.

W ostatnich czterech spotkaniach w Lidze Mistrzów pomiędzy tymi drużynami padło aż 20 bramek. Przewodzący tabeli Premiership piłkarze Fergusona są najskuteczniejszą drużyną w Europie, a dla Katalończyków półfinały Ligi Mistrzów to tak naprawdę mecze o cały sezon, bo jeśli je przegrają – będzie go można spisać na straty. „Marca” apelowała do kibiców o danie zawodnikom Franka Rijkaarda ostatniej szansy i niezabieranie na Camp Nou białych chusteczek. Ubierała Leo Messiego w szaty świętego Jerzego, patrona miasta, wkładała mu w rękę miecz i prosiła: „pokonaj diabła”.

Wczoraj diabeł straszny nie był, bo grał tak naprawdę tylko trzy minuty. Wtedy to Gabriel Milito dotknął piłki ręką we własnym polu karnym, a do piłki ustawionej na 11. metrze podszedł Cristiano Ronaldo. Portugalczyk nie wydawał się spięty, odwagi dodawało mu 40 goli zdobytych w całym sezonie, jednak swoim strzałem nawet nie zatrudnił Victora Valdesa, nie trafiając w bramkę. Jeśli chodzi o Manchester, w tym meczu skończyły się emocje. Piłkarze, którzy w Premiership 73 razy pokonywali bramkarza rywali, tym razem przez 90 minut oddali tylko jeden celny strzał.

Przewaga Barcelony była przygniatająca. 64 procent posiadania piłki w pierwszej połowie, 63 w drugiej. Szczęścia próbowali Messi i Samuel Eto’o, a później Thierry Henry, który musiał mocno przeżyć fakt, że rozpoczął mecz na ławce rezerwowych. Francuz jeszcze w barwach Arsenalu był prawdziwą zmorą dla Manchesteru, bo w 18 meczach przeciwko piłkarzom Fergusona zdobył aż dziewięć goli. W Barcelonie strzelił siedem, tyle że we wszystkich ligowych meczach w tym sezonie.

Zawodnicy z Camp Nou stanęli na wysokości zadania, mieli zagrać inaczej, lepiej niż ostatnio w Primera Division, i to zrobili. Tyle tylko, że trafili na rywala, który bronił się w sposób perfekcyjny. Barcelona spodziewała się ofensywnej drużyny z Wysp Brytyjskich, a zmierzyła się z przeciwnikiem, który bardziej pasowałby na fotel lidera włoskiej Serie A niż Premiership.

Przed meczem Alex Ferguson zapowiadał co prawda, że w dwumeczu najważniejszy będzie gol strzelony na Camp Nou, jednak sposób, w jaki ustawił drużynę, przekonuje, że blefował. Szkot wymyślił chytry plan – pozwolił Barcelonie zagrać na 100 procent możliwości, a sam zrobił wszystko, by jego piłkarze zachowali siły na rewanż przed własną publicznością. A gdyby jeszcze Ronaldo wykorzystał rzut karny, szczęście byłoby pełne.

Po ośmiu ligowych meczach bez zwycięstwa u siebie kibice z Camp Nou zapomnieli już, jak wyglądają ich piłkarze pokonujący rywali. Manchester zbliżył się do wywalczenia finału Pucharu Mistrzów, bo u siebie nie będzie się bronił.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.kolodziejczyk@rp.pl

Żółte kartki: Marquez (Barcelona); Hargreaves (Manchester). Sędziował: Massimo Busacca (Szwajcaria). Widzów: 98 000. Barcelona: Valdes - Zambrotta, Marquez, G. Milito, Abidal - Xavi, Y. Toure, Deco (77, Henry) - Messi (62, Krkic), Eto’o, Iniesta. Manchester: Van der Sar - Hargreaves, Ferdinand, Brown, Evra - C. Ronaldo, Carrick, Scholes, Park - Tevez (85, Giggs), Rooney (76, Nani).

Dla Manchesteru zaczął się wczoraj tydzień prawdy. Mecz na Camp Nou jeszcze o niczym nie decydował i być może dlatego Ferguson zalecił swoim piłkarzom grę na pół gwizdka. W sobotę czeka go decydujący o mistrzostwie Anglii mecz z Chelsea, a prawdziwa walka z Barceloną o awans do finału Ligi Mistrzów zacznie się dopiero w przyszłym tygodniu na Old Trafford.

Oczekiwania dotyczące menu półfinałowego były jasne: we wtorek Liverpool z Chelsea miał zagrać na ostro, a wczoraj Barcelona z Manchesterem – na słodko, z dodatkową wisienką w postaci wielu goli.

Pozostało jeszcze 84% artykułu
Piłka nożna
Bałagan po katalońsku. Zamieszanie z rejestracją zawodników i żądania głowy prezesa Laporty
Materiał Promocyjny
Jak przez ćwierć wieku zmieniał się rynek leasingu
Piłka nożna
Floriani Mussolini. Piłkarz z prowokującym nazwiskiem
Piłka nożna
Rok 2025 w piłce. Wydarzenia, którymi będziemy żyli w najbliższych miesiącach
Piłka nożna
Gdzie zagra Cristiano Ronaldo? Wkrótce kończy mu się kontrakt
Materiał Promocyjny
5G – przepis na rozwój twojej firmy i miejscowości
Piłka nożna
Marcin Animucki: Pieniędzy będzie jeszcze więcej
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay