Reklama
Rozwiń

Producent sportowych dramatów

Manchester United, najbardziej znany brytyjski klub, wprawdzie dopiero trzeci raz wywalczył trofeum najlepszego klubu Europy, ale każdy z finałów wygrywał w niesamowitych okolicznościach, po meczach, które zapadły wszystkim głęboko w pamięć i przeszły do historii rozgrywek.

Aktualizacja: 25.05.2008 19:50 Publikacja: 25.05.2008 01:19

Sir Alex Ferguson

Sir Alex Ferguson

Foto: AFP

Tak było w 1968 roku, gdy dziesięć lat po katastrofie lotniczej pod Monachium, w której zginęło ośmiu piłkarzy Matta Busby’ego, Manchester pokonał po dogrywce 4:1 Benfikę Lizbona. Dwie bramki strzelił wówczas Bobby Charlton, jeden z pięciu ocalałych z wypadku i nadal żyjących członków tamtej drużyny, po jednej dołożyli George Best i Brian Kidd.

Jeszcze więcej emocji dostarczył finał w 1999 roku. W doliczonym czasie gry na Camp Nou zawodnicy Bayernu Monachium odliczali już sekundy pozostałe do końca spotkania. Prowadzili od szóstej minuty, po golu z rzutu wolnego Mario Baslera, który właśnie opuszczał boisko, żegnany brawami przez niemieckich kibiców i gwizdami przez Anglików. I wtedy Manchester zadał dwa decydujące ciosy. Najpierw Teddy Sheringham przywrócił nadzieję kolegom i odebrał chęć do walki rywalom, a pogubiony Bayern dobił Norweg Ole Gunnar Solskjaer, kierując piłkę do bramki z niewielkiej odległości. Niemcy stracili dwa gole w ciągu kilkudziesięciu sekund. Coś takiego, w meczu na najwyższym poziomie, na ogół im się nie zdarzało. To zwykle oni w ostatniej chwili wydzierali zwycięstwa, dając Gary’emu Linekerowi wiele okazji do słynnego stwierdzenia, że „na końcu i tak wygrywają Niemcy”. Nie tym razem.

Manchester może się pochwalić stuprocentową skutecznością. Trzy finały - trzy zwycięstwa. W Moskwie dochodziła już 2 nad ranem, gdy Bobby Charlton prowadził swoich następców po odbiór medali i pucharu. Sam wziął krążek od Michela Platiniego w rękę, zebrał gratulacje i odsunął się w cień, dając pole do popisu młodzieży. Dla większości z nich był to pierwszy tak wielki sukces. Smakujący tym bardziej, że zdobyty po heroicznej walce. „Tej nocy Manchester United przypomniał światu, że nie ma sobie równych jako producent sportowych dramatów” – pisze korespondent „Guardiana” Daniel Taylor.

– To fantastyczne doświadczenie. Kiedy Cristiano Ronaldo nie strzelił jedenastki, pomyślałem, że jesteśmy w kłopotach, ale nadal wierzyłem, że wszystko jeszcze może się zdarzyć. To pierwszy ważny mecz, który wygrałem po karnych. Dotychczas trzykrotnie nie udało mi się z Aberdeen i tyle samo z MU, więc – jak widać – siódemka okazała się szczęśliwa – mówił po finale Ferguson, przyznając, że obecny zespół jest najlepszym, jaki miał okazję prowadzić. – Zasłużyliśmy na zwycięstwo. Choćby z powodu naszej historii.

Piłkarze z Old Trafford od początku sezonu podkreślali, że tegoroczne tytuły zadedykują „Dzieciom Busby’ego”, a pamięć o tragicznych wydarzeniach sprzed 50 lat będzie dla nich dodatkową inspiracją i ogromną motywacją. – Nie mogliśmy ich zawieść – podkreślał na każdym kroku Ferguson. Dublet, czyli mistrzostwo Anglii po fascynującej rywalizacji z Chelsea do ostatniej kolejki Premier League i triumf w Lidze Mistrzów, to najlepszy sposób na oddanie im hołdu.

„Times” za najistotniejsze wydarzenie w drodze do chwały Manchesteru uznał zwycięską bramkę Ronaldo w inauguracyjnym, wyjazdowym pojedynku przeciwko swojemu byłemu klubowi Sportingowi Lizbona. Jednak bohaterem finału został Edwin van der Sar. – Wspaniałe uczucie. Bronisz i wstajesz, zdając sobie sprawę, że jest już po wszystkim. Masz dwie, trzy, może cztery sekundy dla siebie, wznosisz ręce w geście triumfu, cały mecz przebiega ci przed oczami – opisuje 37-letni bramkarz. Mimo że – podobnie jak Petr Cech – obronił tylko jeden strzał, to on cieszył się z wygranej, bo wcześniej John Terry pośliznął się, a kopnięta przez niego piłka trafiła w słupek.

Ronaldo zdobył w finale ósmego gola w Lidze Mistrzów, 42. w sezonie i otrzymał najwyższą ocenę od „Timesa”, choć – jak zauważa brytyjski dziennik – „wiele osób powie, że zapłacił wysoką cenę za swoją arogancję, nie wykorzystując jedenastki”.

Chwilę po tym, jak van der Sar obronił uderzenie Nicolasa Anelki, Ronaldo – w przeciwieństwie do kolegów, którzy pobiegli, by pogratulować Holendrowi – padł na murawę i ukrył twarz w dłoniach, nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. – Gdybyśmy przegrali, to byłby najgorszy dzień w moim życiu, a tak jest najszczęśliwszy – mówił portugalski skrzydłowy, zaprzeczając jednocześnie, że odejdzie do Realu Madryt. – Chcę zostać – stwierdza i dodaje: – Ale niczego nie mogę obiecać. Nie podjąłem jeszcze decyzji. Moja przyszłość wyjaśni się w ciągu najbliższych dwóch tygodni.

Manchester jest najlepszym przykładem na to, że młodość może iść w parze z doświadczeniem. Z jednej strony głodni sukcesów, wnoszący wiele ożywienia Ronaldo, Nani, Anderson czy Wayne Rooney, z drugiej Ryan Giggs, Paul Scholes i Gary Neville, pamiętający szczęśliwy wieczór w Barcelonie. – Scholes i Giggs przydadzą się w następnym sezonie, lecz nie będą grali tak często jak teraz, dam im odpocząć, ustąpią miejsca młodzieży – zapowiedział Ferguson. Dla Walijczyka, który wszedł na boisko w 87. minucie właśnie za Scholesa, moskiewski finał był 759. występem w barwach United. W dodatku pobił rekord należący do Charltona i strzelił – jak się później okazało – decydującego karnego.

66-letni Ferguson – wbrew różnym doniesieniom – nie zamierza odchodzić na emeryturę. Nie skończył jeszcze swojej misji, ma do napisania kolejny rozdział książki pt. „Manchester United”. I chociaż wydawać, by się mogło, że zdobył już z angielskim klubem wszystko, jest jedna rzecz, której do tej pory nie udało się nikomu. Wygrać dwa razy z rzędu Ligę Mistrzów.

Piłka nożna
Cezary Kulesza nadal prezesem PZPN. Mądry król i źli dworzanie
Piłka nożna
Cezary Kulesza będzie dalej rządził polską piłką, ale traci zaufanych ludzi. Selekcjoner do połowy lipca
Piłka nożna
Cezary Kulesza pozostanie prezesem PZPN. Delegaci wybrali jedynego kandydata
Piłka nożna
Prywatny odrzutowiec i kilkunastoosobowa służba. Jak Cristiano Ronaldo stał się multimiliarderem
Piłka nożna
Futsalowy węzeł gordyjski. UEFA rozcina go Słowenią