Zmobilizowanie się na taki mecz było być może nawet trudniejsze niż na pojedynek z Holendrami. W Rotterdamie nie dawano nam szans, a mimo to udało się zdobyć punkt. W Chorzowie to my mieliśmy atakować, a budowanie jest zawsze trudniejsze od obrony i niezbyt dobrze nam ostatnio wychodziło.
Był to na pewno problem dla Jana Urbana. Jaką drużynę wystawić, żeby potrafiła strzelić kilka bramek. Selekcjoner zrobił to, co może mu przynieść znacznie więcej niż tylko zwycięstwo. Zaufał tej samej jedenastce, która grała w Rotterdamie.
Czytaj więcej
W drugim meczu w roli selekcjonera Jan Urban odniósł pierwsze zwycięstwo. Wygrana 3:1 z Finlandią...
Ryzyko było spore, bo tam zawiedli najbardziej ci, którzy zwykle dawali nam radość: Robert Lewandowski, Piotr Zieliński i Sebastian Szymański. Decyzja Urbana o pozostawieniu ich w drużynie była równoznaczna ze słowami: chłopaki, nie zawsze się udaje, ale w was wierzę, bo umiecie grać. Mógł też rzucić jakieś zdanie w stronę Lewandowskiego: kibice i dziennikarze cię krytykują? To im pokaż, że się mylą.
W efekcie cała krytykowana trójka zagrała tym razem bardzo dobrze, Zieliński i Szymański nie tylko byli pod bramką przeciwnika, ale i walczyli do upadłego w obronie. A podanie Zielińskiego, po którym Lewandowski strzelił drugą bramkę to poezja.