Konferencja prasowa na Camp Nou przed środowym meczem Barcelony z Wisłą wcale Wisły nie dotyczyła. Po kilkunastu takich samych odpowiedziach na różne pytania Daniel Alves ustąpił miejsca Josepowi Guardioli, a ten nie czekając na dziennikarzy zaczął od oświadczenia: „Samuel Eto'o zostaje w drużynie. Zostaje, bo sam tego chce i chcę tego ja. Bardzo się cieszę, że mamy w składzie takiego zawodnika”. I wtedy zaczęła się burza.
To przecież Guardiola, po tym, jak zastąpił Franka Rijkaarda, na pierwszym spotkaniu z dziennikarzami powiedział, że Kameruńczyk więcej w jego drużynie nie zagra. W gronie niechcianych wymienił także Ronaldinho i Deco, którzy z Barcelony rzeczywiście odeszli, można więc było się spodziewać, że taki sam los spotka Eto'o. Tyle tylko, że zawodnik, który ma wciąż ważny kontrakt z Camp Nou, ani myślał się ruszać, chociażby dlatego, że zarabia tu trzy miliony euro rocznie, a żaden inny klub nie był w stanie zaoferować mu pensji na podobnym poziomie.
W Barcelonie Guardioli nie ma jednak miejsca na gwiazdy, których wzrok nie sięga dalej niż czubek własnego nosa. Nowy trener zażądał od dyrektora sportowego Txikiego Berguiristaina wzmocnień, na które trzeba było wydać ponad sto milionów euro. Jego życzenie zostało szybko spełnione. Do Barcelony nie przyszedł Kaka, klub nie starał się o sprowadzenie Cristiano Ronaldo - Guardiola zerwał z taktyką kupowania kolejnych „Galacticos”. Szukał takich, którzy dla dobra drużyny są w stanie poświęcić własne ambicje i Eto'o zwyczajnie nie pasował mu do towarzystwa.
O piłkarzu, który trzy razy z rzędu wybierany był najlepszym graczem Afryki, głośno było nie tylko z powodu popisów na boisku. Dopóki jednak wypowiadał tak dużo kontrowersyjnych sądów, jak dużo strzelał goli, nikt nie narzekał. Śpiewając na fecie po wywalczeniu mistrzostwa w 2005 roku, zawodnik niespecjalnie sobie zaszkodził nawet układając rym o „klękaniu rogaczy z Madrytu”. Zapłacił za to tylko 12 tysięcy euro, a karę - za „nawoływanie do ekscesów” wymierzyła mu jedynie Hiszpańska Federacja, bo już Barcelona - nie. Niewiele mniej, bo 9 tysięcy euro, Eto'o musiał zapłacić zaległych alimentów. Zrobił to tylko dlatego, że do czasu przelania pieniędzy na konto byłej partnerki sąd zablokował rachunek piłkarza.
Cały okres przygotowawczy do najbliższego sezonu Guardiola na pozycję wysuniętego napastnika szykował Thierry'ego Henry'ego. Francuz swoją słabszą dyspozycję po przejściu z Arsenalu do Barcelony tłumaczył faktem, że na boisku nie jest wystawiany w miejscu, gdzie może najwięcej dać drużynie. Podczas sparingów okazało się jednak, że Henry zawodzi także wtedy, gdy gra tam, gdzie lubi. Najwięcej goli strzelił Eto'o - aż pięć.