Reklama
Rozwiń

Małżeństwo z rozsądku

Żona piękna, bogata i ambitna, mąż już się wyszumiał i chce się ustatkować. Separacja zakończona, grzechy wybaczone. Samuel Eto'o zostaje w Katalonii

Aktualizacja: 13.08.2008 23:47 Publikacja: 13.08.2008 19:36

Samuel Eto'o podczas meczu z Dundee United

Samuel Eto'o podczas meczu z Dundee United

Foto: AFP

Konferencja prasowa na Camp Nou przed środowym meczem Barcelony z Wisłą wcale Wisły nie dotyczyła. Po kilkunastu takich samych odpowiedziach na różne pytania Daniel Alves ustąpił miejsca Josepowi Guardioli, a ten nie czekając na dziennikarzy zaczął od oświadczenia: „Samuel Eto'o zostaje w drużynie. Zostaje, bo sam tego chce i chcę tego ja. Bardzo się cieszę, że mamy w składzie takiego zawodnika”. I wtedy zaczęła się burza.

To przecież Guardiola, po tym, jak zastąpił Franka Rijkaarda, na pierwszym spotkaniu z dziennikarzami powiedział, że Kameruńczyk więcej w jego drużynie nie zagra. W gronie niechcianych wymienił także Ronaldinho i Deco, którzy z Barcelony rzeczywiście odeszli, można więc było się spodziewać, że taki sam los spotka Eto'o. Tyle tylko, że zawodnik, który ma wciąż ważny kontrakt z Camp Nou, ani myślał się ruszać, chociażby dlatego, że zarabia tu trzy miliony euro rocznie, a żaden inny klub nie był w stanie zaoferować mu pensji na podobnym poziomie.

W Barcelonie Guardioli nie ma jednak miejsca na gwiazdy, których wzrok nie sięga dalej niż czubek własnego nosa. Nowy trener zażądał od dyrektora sportowego Txikiego Berguiristaina wzmocnień, na które trzeba było wydać ponad sto milionów euro. Jego życzenie zostało szybko spełnione. Do Barcelony nie przyszedł Kaka, klub nie starał się o sprowadzenie Cristiano Ronaldo - Guardiola zerwał z taktyką kupowania kolejnych „Galacticos”. Szukał takich, którzy dla dobra drużyny są w stanie poświęcić własne ambicje i Eto'o zwyczajnie nie pasował mu do towarzystwa.

O piłkarzu, który trzy razy z rzędu wybierany był najlepszym graczem Afryki, głośno było nie tylko z powodu popisów na boisku. Dopóki jednak wypowiadał tak dużo kontrowersyjnych sądów, jak dużo strzelał goli, nikt nie narzekał. Śpiewając na fecie po wywalczeniu mistrzostwa w 2005 roku, zawodnik niespecjalnie sobie zaszkodził nawet układając rym o „klękaniu rogaczy z Madrytu”. Zapłacił za to tylko 12 tysięcy euro, a karę - za „nawoływanie do ekscesów” wymierzyła mu jedynie Hiszpańska Federacja, bo już Barcelona - nie. Niewiele mniej, bo 9 tysięcy euro, Eto'o musiał zapłacić zaległych alimentów. Zrobił to tylko dlatego, że do czasu przelania pieniędzy na konto byłej partnerki sąd zablokował rachunek piłkarza.

Cały okres przygotowawczy do najbliższego sezonu Guardiola na pozycję wysuniętego napastnika szykował Thierry'ego Henry'ego. Francuz swoją słabszą dyspozycję po przejściu z Arsenalu do Barcelony tłumaczył faktem, że na boisku nie jest wystawiany w miejscu, gdzie może najwięcej dać drużynie. Podczas sparingów okazało się jednak, że Henry zawodzi także wtedy, gdy gra tam, gdzie lubi. Najwięcej goli strzelił Eto'o - aż pięć.

Hiszpańskie media różnią się jednak w ocenie prawdziwych przyczyn pozostawienia Kameruńczyka w drużynie. Według dziennikarzy niemożliwe jest, by Guardiola już na początku swojej pracy pokazywał innym zawodnikom, że może zmienić nawet decyzje, które wcześniej nazywał ostatecznymi. Chodzi raczej o propozycję, jaką Alex Ferguson złożył Henry'emu. Jeżeli napastnik - nawet bez formy - przeniósłby się do Manchesteru United, a Barcelona zrezygnowałaby także z Eto'o, na kilka tygodni przed startem ligi zostałaby bez żadnego zawodnika potrafiącego współpracować w ataku z Leo Messim czy Bojanem Krkiciem, którzy, chociaż świetni technicznie, do gladiatorów nie należą. Decyzję Guardioli prasa w Katalonii nazywa „małżeństwem z rozsądku”.

Inna sprawa, że Eto'o się zmienił. Nie jest już krnąbrny, nagle stał się bezkonfliktowy. Mimo że po otwartej deklaracji Guardioli mógł pokazać swój wybuchowy charakter (być może na to liczono?), zamilkł i nie powiedział nawet jednego złego słowa na klub i trenera, który zanim jeszcze zdążył przywitać się z drużyną, skreślił jego nazwisko z listy kandydatów do gry. - Samuel zachowywał się jak profesjonalista, na każdym treningu pokazywał, że chce grać w Barcelonie. A ja lubię takich ludzi i zdecydowałem się włączyć go do zespołu - mówił w środę Guardiola. Nie potrafił wytłumaczyć, jak przekonać kibiców do tego, że zawodnik jest jednak przydatny. - Musi pokazać to samemu, najlepiej w najbliższym meczu - tłumaczył. Najbliższy mecz Barcelona zagra z Wisłą Kraków.

Konferencja prasowa na Camp Nou przed środowym meczem Barcelony z Wisłą wcale Wisły nie dotyczyła. Po kilkunastu takich samych odpowiedziach na różne pytania Daniel Alves ustąpił miejsca Josepowi Guardioli, a ten nie czekając na dziennikarzy zaczął od oświadczenia: „Samuel Eto'o zostaje w drużynie. Zostaje, bo sam tego chce i chcę tego ja. Bardzo się cieszę, że mamy w składzie takiego zawodnika”. I wtedy zaczęła się burza.

To przecież Guardiola, po tym, jak zastąpił Franka Rijkaarda, na pierwszym spotkaniu z dziennikarzami powiedział, że Kameruńczyk więcej w jego drużynie nie zagra. W gronie niechcianych wymienił także Ronaldinho i Deco, którzy z Barcelony rzeczywiście odeszli, można więc było się spodziewać, że taki sam los spotka Eto'o. Tyle tylko, że zawodnik, który ma wciąż ważny kontrakt z Camp Nou, ani myślał się ruszać, chociażby dlatego, że zarabia tu trzy miliony euro rocznie, a żaden inny klub nie był w stanie zaoferować mu pensji na podobnym poziomie.

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku