Jak Korea z Koreą, czyli smutny remis

Koreańczycy z Północy woleli zagrać na pustym stadionie w Chinach, niż usłyszeć w Phenianie hymn wroga z Południa

Publikacja: 10.09.2008 20:51

Jak Korea z Koreą, czyli smutny remis

Foto: AFP

Na boisku był remis 1:1, lepszy dla Północy, która prowadzi w grupie 2. azjatyckich eliminacji do mundialu w RPA, ale mecz – jak zawsze, gdy grają obie Koree – zaczął się długo przed gwizdkiem.

W sierpniu ustalono z FIFA, że spotkanie odbędzie się w Szanghaju, na Hongkou Stadium, bo Phenian nie zgodził się na odegranie u siebie hymnu Południa i wywieszenie flagi kraju, z którym wciąż formalnie jest w stanie wojny. Tak było już wiosną, gdy te dwie drużyny trafiły na siebie w poprzedniej rundzie eliminacji. Teraz problemy były jeszcze trudniejsze do uniknięcia, wystarczy spojrzeć w kalendarz.

Jakby to wyglądało? 9 września feta w stolicy z okazji 60-lecia komunistycznej republiki, a dzień później oddawanie honorów wrogowi? Temu samemu wrogowi, który przekazuje na Zachód informacje, że Drogiego Przywódcy Kim Dzong Ila nie było na rocznicowych obchodach, bo jest ciężko chory albo w ogóle go już nie ma?

Samo przeniesienie meczu do Chin to za mało. KRLD jako organizator spotkania wywindowała ceny biletów do ponad 200 dolarów, by odstraszyć południowokoreańskich kibiców mieszkających w Szanghaju. Cel został osiągnięty, trzeba się było mocno rozglądać, żeby dostrzec kogoś na stadionie. Przyszło 500 osób, w tym silna grupa oflagowana barwami Północy. To oni świętowali pierwsi: Hong Yong Jo zdobył w 63. minucie prowadzenie z rzutu karnego podyktowanego za dotknięcie piłki ręką przez Kim Nam Ila. Ki Sung Yeung wyrównał pięć minut później i skończyło się jak zwykle. To już czwarty remis obu Korei w tym roku, drugi w Szanghaju.

Po zbrojnym konflikcie zakończonym w 1953 roku koreańscy sąsiedzi do dziś nie podpisali traktatu pokojowego. Do swoich konstytucji wpisali natomiast, że to ich kraj jest jedynym prawowitym władcą półwyspu. Różnie układały się w ostatnich latach stosunki między nimi, ale od kiedy w lutym tego roku prezydentem Korei Południowej zostałLee Myung Bak, są lodowate.

Reklama
Reklama

Wszystko przez to, że prezydent stawia warunki: pomoc z Południa już nie płynie na drugą stronę granicy swobodnie. Jest uzależniona od postępów Phenianu w demontażu urządzeń atomowych. Dlatego w Pekinie Koreańczycy nie maszerowali razem pod wspólną flagą podczas ceremonii otwarcia igrzysk, jak to było w Sydney i Atenach.

Po dwóch kolejkach czwartej i ostatniej fazy azjatyckich eliminacji KRLD ma cztery punkty i jest na dobrej drodze do mundialu (bezpośrednio awansują po dwie drużyny). Grała w nim dotychczas tylko raz, w 1966 roku, gdy doszła do ćwierćfinału. Trener Kim Jong Hun zobowiązał się już wobec Przewodniczącego i ludu, że zespół wywalczy awans, "wykorzystując swoje możliwości i mądrość".

Na boisku był remis 1:1, lepszy dla Północy, która prowadzi w grupie 2. azjatyckich eliminacji do mundialu w RPA, ale mecz – jak zawsze, gdy grają obie Koree – zaczął się długo przed gwizdkiem.

W sierpniu ustalono z FIFA, że spotkanie odbędzie się w Szanghaju, na Hongkou Stadium, bo Phenian nie zgodził się na odegranie u siebie hymnu Południa i wywieszenie flagi kraju, z którym wciąż formalnie jest w stanie wojny. Tak było już wiosną, gdy te dwie drużyny trafiły na siebie w poprzedniej rundzie eliminacji. Teraz problemy były jeszcze trudniejsze do uniknięcia, wystarczy spojrzeć w kalendarz.

Reklama
Piłka nożna
Naukowcy ostrzegają przed upałami. Czy Amerykanie są przygotowani na mundial?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Piłka nożna
Smutny początek sezonu przy Łazienkowskiej. Legia wygrała w ciszy
Piłka nożna
Klubowe mistrzostwa świata. PSG rozbiło Real i w finale zagra z Chelsea
Piłka nożna
Legia zaczyna sezon. Z nowym trenerem, ale bez nowych piłkarzy
Piłka nożna
Koniec marzeń polskich piłkarek. Debiutantki żegnają się z mistrzostwami Europy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama