Wiemy, jak  podnosić się z upadków

Jakub Błaszczykowski - pomocnik Borussii Dortmund specjalnie dla „Rz” o duchu drużyny i polskich skrajnościach

Aktualizacja: 10.10.2008 04:51 Publikacja: 10.10.2008 04:50

Jakub Błaszczykowski

Jakub Błaszczykowski

Foto: Fotorzepa, Bartosz Jankowski

[b]Rz: Jeszcze niedawno bał się pan odezwać na treningu, a teraz jest pan największym skarbem reprezentacji i wszyscy na pana chuchają i dmuchają. Dobrze panu być w centrum uwagi?[/b]

Jakub Błaszczykowski: To naturalne, że gdy ktoś wchodzi do drużyny, to jest onieśmielony, ale ja akurat wszystkie etapy wtajemniczenia przeszedłem w ekspresowym tempie. Nawet nie miałem czasu się z tym oswoić. W dwa lata zrobiłem skok z czwartej ligi do reprezentacji Polski. Miałem tylko 20 lat, kiedy dostałem od losu wielką szansę. Przychodzi powołanie do kadry i jest albo – albo. Jak się nie sprawdzisz, to na następne powołanie czekasz kilka lat.

[b]Szybko stał się pan gwiazdą Bundesligi. Mało mamy ostatnio takich karier.[/b]

Nie lubię słowa „gwiazda”. Onieśmiela mnie, omijam je szerokim łukiem. Taki sam dziś ze mnie Kuba, jakim byłem w czwartej lidze. Z trenerem Jürgenem Kloppem znalazłem wspólny język, czuję, że się rozwijam. Ludzie we mnie wierzą, gram co tydzień na pełnych stadionach. Nabrałem doświadczenia i pewności siebie.

[b]Wystarczy jej na Czechów?[/b]

Na papierze to najsilniejsza drużyna naszej grupy, ale na szczęście tylko na papierze. Niespodzianek było już w naszej grupie pod dostatkiem.

[b]Tylko na tym opiera pan swój optymizm?[/b]

To, że wielu moich kolegów z reprezentacji siedzi na ławkach rezerwowych w zagranicznych klubach, jest może nie najlepszą wróżbą przed meczem z Czechami, ale przecież to dla nas żadna nowość. Mamy doświadczenie w wychodzeniu z kryzysów, podnoszeniu się po upadkach.

[b]Mecze Borussii w Bundeslidze często zamieniają się w polowanie na pana nogi. Uraz z początku zgrupowania kadry to efekt tego, że któryś z rywali nie potrafił pana dogonić?[/b]

W Niemczech gra się o duże pieniądze. Każdy chce wygrać i zarobić je dla siebie i swojej rodziny. Kiedy nie jest w stanie – sfrustrowany zaczyna faulować. Sędziowie są jednak na to wyczuleni i na szczęście w tym sezonie nie przytrafiło mi się żadne nieszczęście. We Wronkach nie leczyłem kontuzji, to było przemęczenie. Gram co trzy dni. Po meczu zasypiam o czwartej nad ranem, a o szóstej wstaję, bo mamy samolot albo trzeba iść na trening. Organizm nie jest w stanie się zregenerować.

[b]Przeciwnicy już wiedzą, że trzeba pilnować Błaszczykowskiego, i czasem robią to we dwóch albo i trzech.[/b]

Zawsze jest tak, że jak zaczynasz się wyróżniać, to dostajesz dodatkowego opiekuna na boisku. Nie jest łatwo tak grać, więc i w Bundeslidze, i w reprezentacji mam ciężkie życie. W San Marino nie mogłem się nawet rozpędzić. Jak minąłem jednego, nagle wyrastał drugi i wybijał piłkę. Nie byłem w stanie nic zrobić. Starałem się jednak wykorzystać to, że dzięki temu, że przy mnie jest dwóch rywali, przy którymś z kolegów nie ma żadnego. Niby nie rozegrałem wielkiego meczu, ale podawałem do piłkarzy, którzy mieli więcej miejsca.

[b]Wokół reprezentacji było ostatnio dużo zamieszania. To chyba nie pomaga?[/b]

Skupiam się na graniu, a nie na myśleniu, kto dobrze życzy Beenhakkerowi albo Błaszczykowskiemu. Prawdziwy kibic reprezentacji jest przy niej wtedy, gdy gra nie idzie. A o tym, że takich fanów nam nie brakuje, świadczy fakt, że na Stadionie Śląskim będzie komplet publiczności. Dla tych ludzi chce się pokonać Czechów.

[b]Leo Beenhakker wydaje się jednak ostatnio popełniać błędy. Choćby w meczu ze Słowenią, wystawiając Łukasza Piszczka w środku ataku.[/b]

Wtedy zawiódł cały zespół, a trener wziął odpowiedzialność za wynik na siebie. Beenhakkera oceniać nie będę. Podejmuje decyzje o składzie tylko na podstawie treningów i właśnie wtedy trzeba go do siebie przekonać. Żadne inne kryterium nie wchodzi w grę. Pewne rzeczy mnie śmieszą. W Polsce zawsze będą dwa obozy: jeden chwali, drugi gani. Nie chce mi się wdawać w polemikę ani z jednymi, ani z drugimi. Przed nami mecz z Czechami, jeden z ośmiu, jakie zostały w eliminacjach. Dalej myślami nie wybiegam. Nauczyłem się nie cieszyć za długo po zwycięstwach i nie smucić po porażkach.

[b]Czym się różni kadra z tych eliminacji od drużyny z poprzednich? Nie ma Jacka Bąka, Macieja Żurawskiego...[/b]

No i Radka Sobolewskiego. Jakoś szybko o nim zapomniano, a przecież zrezygnował z kadry dopiero po ostatnim meczu z Serbami w Belgradzie. Radek to był dobry duch drużyny, zawsze waleczny, solidny i trzymający poziom. Bardzo by się teraz przydał. Szanuję jego decyzję, ale zawsze byłem z nim w pokoju i teraz mi go brakuje. To wspaniały facet, z zasadami. Bąka nie ma, bo latka już nie te, a co do Żurawskiego, to myślę, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa. To piłkarz jak na polskie warunki genialny.

[b]Dużo mówi się o tym, że drużyna straciła wiarę w siebie, że nie ma ducha...[/b]

Ducha wymyślają media i potem piszą o tym, że już go nie ma. Był awans na Euro, było głaskanie. Był remis ze Słowenią – najlepiej rozwiązać reprezentację. A my jesteśmy ze sobą już długo i niemożliwe, by po jednym czy nawet kilku słabszych meczach wszystko się zawaliło. Na sukcesy pracowaliśmy miesiącami, fajnie gdyby ktoś to czasem dostrzegł, docenił albo przynajmniej starał się nie psuć. Może za dużo mi się marzy, ale to popadanie ze skrajności w skrajność jest już męczące. [i]rozmawiał we Wronkach Michał Kołodziejczyk[/i]

[i]Jakub Błaszczykowski od lipca 2007 roku gra w Borussii. Przeszedł do Dortmundu z Wisły Kraków. Jest jednym z najlepszych piłkarzy obecnego sezonu w Bundeslidze, strzelił już gola m.in. Bayernowi Monachium. 22-letni pomocnik to siostrzeniec Jerzego Brzęczka, byłego kapitana reprezentacji. W reprezentacji rozegrał 16 meczów, strzelił jedną bramkę. Z powodu kontuzji nie pojechał na mistrzostwa świata w Niemczech i Euro 2008[/i]

[b]Rz: Jeszcze niedawno bał się pan odezwać na treningu, a teraz jest pan największym skarbem reprezentacji i wszyscy na pana chuchają i dmuchają. Dobrze panu być w centrum uwagi?[/b]

Jakub Błaszczykowski: To naturalne, że gdy ktoś wchodzi do drużyny, to jest onieśmielony, ale ja akurat wszystkie etapy wtajemniczenia przeszedłem w ekspresowym tempie. Nawet nie miałem czasu się z tym oswoić. W dwa lata zrobiłem skok z czwartej ligi do reprezentacji Polski. Miałem tylko 20 lat, kiedy dostałem od losu wielką szansę. Przychodzi powołanie do kadry i jest albo – albo. Jak się nie sprawdzisz, to na następne powołanie czekasz kilka lat.

Pozostało 89% artykułu
Piłka nożna
Puchar Polski. Będzie wielki hit w Warszawie
Piłka nożna
Chelsea znów konkurencyjna. Wygrywa i zachwyca nie tylko w Anglii
Piłka nożna
Bayern znów nie zdobędzie Pucharu Niemiec. W Monachium myślą już o przyszłości
PIŁKA NOŻNA
Niechciane dziecko Gianniego Infantino. Po co światu klubowy mundial?
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Piłka nożna
Polskie piłkarki awansowały na Euro. Czy to coś zmieni?
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką