Przypadki bramkarzy

Piłkarz Celticu nie jest pierwszym polskim bramkarzem, którego w ważnym meczu dopadła bieda.

Aktualizacja: 31.03.2009 08:29 Publikacja: 31.03.2009 03:23

Janowi Tomaszewskiemu (zdjęcie ze słynnego meczu na Wembley, w którym „zatrzymał Anglię„) też zdarza

Janowi Tomaszewskiemu (zdjęcie ze słynnego meczu na Wembley, w którym „zatrzymał Anglię„) też zdarzały się kiksy

Foto: PAP/EPA

W dawnych czasach panowała opinia, że dwaj zawodnicy na boisku psychicznie odbiegali od pozostałych – bramkarz i lewoskrzydłowy.

Bramkarz – bo stojąc kilkadziesiąt metrów od akcji ofensywnych swoich kolegów nie był w stanie im pomóc. Lewoskrzydłowy – bo miał numer 11, ostatni w drużynie, ustawiano go najdalej na boisku, gdzie czasami piłka w ogóle nie dolatywała.

W latach 50. w polskiej reprezentacji występował jeden z najlepszych bramkarzy Europy – Edward Szymkowiak. Przez 13 lat grał w kadrze, zatrzymywał Rosjan, Włochów, a zakończył karierę w teoretycznie łatwym meczu w Helsinkach. Przepuścił dwie bramki, przy śniadaniu dostał ataku nerwowego śmiechu i trener Ryszard Koncewicz nie chciał go już więcej widzieć. Powiedział, że przegraliśmy przez bramkarza.

Ale lepszego niż Szymkowiak wtedy nie mieliśmy. Niemal w każdym meczu kadry w bramce stał kto inny. Na ważny mecz eliminacyjny do mistrzostw świata z Włochami Koncewicz powołał Henryka Stroniarza z Wisły. Ale problem reprezentacji nie ograniczał się wtedy do obsady bramki i Polska przegrała 1:6. Stroniarz niewiele mógł zrobić, ale przeszedł do historii jako nieudacznik. Nikt mu drugi raz nie dał szansy, bo kto powoła bramkarza, który wpuszcza sześć goli w jednym meczu? A to był bardzo dobry bramkarz.

Dobry był też Piotr Czaja z Ruchu. Kazimierz Górski powołał go na eliminacyjny mecz z RFN w Warszawie, w roku 1971. Niemcy mieli wówczas wspaniałą drużynę, która rok później została mistrzem Europy, a po kolejnych dwóch – mistrzem świata.

Czaja nie wytrzymał psychicznie i powiedział trenerowi, że nie czuje się na siłach. Wtedy Górski spytał rezerwowego debiutanta, 22-letniego Jana Tomaszewskiego z Legii: A ty podołasz?

Tomaszewskiemu nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Nim trener skończył pytanie, on był już gotowy do gry. Nie wiedział, co go czeka. Niemcy nie dali nam szans. Gerd Mueller strzelił dwa gole, zespół Franza Beckenbauera, Guntera Netzera, Seppa Maiera wygrał 3:1, bo nie mógł nie wygrać. Ale trzeba było znaleźć kozła ofiarnego i stał się nim debiutujący bramkarz, a nie na przykład kończący karierę, wspaniały stoper Stanisław Oślizło.

Tomaszewski pod krzywdzącymi opiniami prasy załamał się do tego stopnia, że dopiero kilka dni później, broniąc bramki Legii w pucharowym meczu z Rapidem Bukareszt, popełniał prawdziwe błędy. Po trzech golach przepuszczonych w ciągu pół godziny trzeba go było zastąpić innym bramkarzem. Legia stwierdziła, że nie chce go znać.

Ale Kazimierz Górski w Tomaszewskiego wierzył, dzięki czemu bramkarz najpierw „zatrzymał Anglię”, a potem obronił dwa karne na mistrzostwach świata. Minęły jednak dwa lata od mundialu i w finale olimpijskim w Montrealu Tomaszewski znowu zagrał jak z Rapidem, mimo że był już jednym z najlepszych na świecie. Tym razem wpuścił dwie bramki w 20 minut i zastąpił go Piotr Mowlik.

Na mistrzostwach świata w Argentynie Tomaszewski wystąpił w trzech pierwszych meczach, ale porażka z gospodarzami zrobiła na nim tak duże wrażenie, że dostał rozstroju żołądka i w dwóch następnych spotkaniach bronił Zygmunt Kukla.

Gdyby Antoni Piechniczek nie miał takiej cierpliwości do Józefa Młynarczyka jak Górski do Tomaszewskiego, to może nie zajęlibyśmy trzeciego miejsca na mundialu w Hiszpanii. Piechniczek uratował Młynarczyka od srogich kar za nadużywanie alkoholu przed wyjazdem na mecz reprezentacji, a kiedy bramkarz odpokutował, stał się jednym z najlepszych golkiperów w historii naszego futbolu i FC Porto.

Co tu się dziwić, że Jan Tomaszewski po takich przeżyciach stracił pamięć i plecie od rzeczy. Artura Boruca można jeszcze uratować.

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora

[mail=s.szczeplek@rp.pl]s.szczeplek@rp.pl[/mail][/i]

Piłka nożna
Zbliża się klubowy mundial w USA. Wakacji w tym roku nie będzie
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem
Piłka nożna
Żałoba po śmierci papieża Franciszka. Co z meczami w Polsce?
Piłka nożna
Barcelona bliżej mistrzostwa Hiszpanii. Bez Roberta Lewandowskiego pokonała Mallorcę
Piłka nożna
Neymar znów kontuzjowany. Czy wróci jeszcze do wielkiej piłki?
Piłka nożna
Robert Lewandowski kontuzjowany. Czy opuści El Clasico?