Zgrupowanie w RPA ledwo zdążyło się zacząć, a już odbija się czkawką. Pomysł z wykorzystaniem dwóch z trzech wakacyjnych terminów FIFA na długi wyjazd poza Europę początkowo nie podobał się nawet Leo Beenhakkerowi, ale trener zmienił zdanie, gdy się okazało, że Polacy mogą w Afryce zagrać z Hiszpanią.
Ostatecznie jednak z mistrzami Europy nie zagrają, rywalami będą tylko RPA (6 czerwca) oraz Irak (9 czerwca), ale hotele i boiska treningowe trzeba było zarezerwować wcześniej. Nie wypadało ich nie wykorzystać, nawet gdy było jasne, że meczu z Hiszpanią nie będzie.
Beenhakker też postanowił nie zmieniać planu i próbował powołać najsilniejszą kadrę. Bo zanim pojawił się hiszpański wabik, wakacyjne terminy miały być tylko okazją do przeglądu zaplecza kadry (następny mecz o punkty reprezentacja rozegra dopiero 5 września). Wysyłając powołania, trener nie wiedział, że piłkarze zostawią go na spalonym. Starcie z Hiszpanami pewnie skłoniłoby piłkarzy do przyjazdu. Irak i RPA są tylko przeszkodami, które trzeba ominąć przy planowaniu urlopów.
Beenhakker z wolnymi wakacjami zmierzył się po raz pierwszy, od kiedy pracuje w Polsce. Rok temu w letnich miesiącach były mistrzostwa Europy, dwa lata temu – mecze eliminacyjne. Z kadry, którą ogłosił trzy tygodnie temu, wykruszyło się aż ośmiu z 14 piłkarzy, którzy zagrali w ostatnim meczu kwalifikacji z San Marino. Prawdziwa bomba wybuchła jednak dopiero gdy wyjazdu do RPA odmówił Mariusz Lewandowski – jeden z najbardziej zaufanych ludzi Leo, członek rady drużyny, która po przegranym meczu z Irlandią Północną broniła Beenhakkera przed dymisją.
Beenhakker się zdziwił, że zwolnienie Lewandowskiego próbuje negocjować klub, chociaż nie ma takiego prawa. Jesienią powoła Lewandowskiego, choć jego zachowanie przyjął z mieszanymi uczuciami. Bardziej zdenerwowały go kontuzje „last minute”, które kilka godzin przed wylotem zgłosili Paweł Brożek i Tomasz Jodłowiec.