Jeden z najlepszych pomocników ligi francuskiej kilka dni temu dostał polski paszport. Podobno nie chodzi mu o grę w reprezentacji Polski, tylko o to, by stanąć nad grobem dziadka z dokumentem z orzełkiem. Reprezentacja i tak na tym skorzysta – Leo Beenhakker powoła Ludovica Obraniaka na sierpniowy mecz z Grecją.
Dziadek miał na imię Zygmunt i urodził się w Pobiedziskach. Kiedy wybuchła wojna, miał sześć lat i został w Polsce, mimo że prawie cała rodzina wyjechała do Francji.
[srodtytul]Ucieczka dziadka[/srodtytul]
Nie wiadomo, czym się zajmował, wiadomo tylko, że żyło mu się tak ciężko, iż postanowił uciec z kraju w 1956 roku. Po 12 latach dostał francuski paszport, ale nie zrzekł się polskiego obywatelstwa. Był już żonaty z Josette, która też miała francuski paszport, ale jej matka była Włoszką, a ojciec Czechem.
Zygmunt szybko stał się Simonem, po polsku nie mówił już nikt z jego rodziny, dzieci nie miały od kogo się uczyć, nie utrzymywał kontaktów z ojczyzną. Z Josette miał jednego syna Fabrice’a, a wnukiem nie cieszył się długo, bo zmarł, kiedy Ludovic miał zaledwie dwa lata.