Reklama

Opłaca się marzyć

Niemcy uciekli znad przepaści, pokonując broniącą tytułu Portugalię. O awans zagrają w środę z Węgrami, którzy sprawili niespodziankę, remisując z Francją.

Publikacja: 20.06.2021 21:00

Robin Gosens do niemieckiej kadry trafił niedawno, ale już jest jej gwiazdą

Robin Gosens do niemieckiej kadry trafił niedawno, ale już jest jej gwiazdą

Foto: AFP, Franck Fife

Kiedy Cristiano Ronaldo dawał Portugalczykom prowadzenie, niemieckim kibicom przeleciały pewnie przed oczami obrazki z mundialu w Rosji. Trudna do wytłumaczenia porażka z Koreą Południową, stracona szansa na obronę tytułu i wielki wstyd, jakim było pożegnanie z turniejem już po fazie grupowej.

Niewiele brakowało, by w sobotę do listy rozczarowań doszło równie szybkie odpadnięcie z Euro, a Joachim Loew został zapamiętany nie jako człowiek, który dał Niemcom mistrzostwo świata, ale ten, któremu sprawnie działająca maszyna wymknęła się z rąk.

Gol Ronaldo podziałał jednak na piłkarzy Loewa niczym otrzeźwienie, „niemieckie czołgi" – jak napisał dziennik „A Bola" – zaczęły niszczyć kruchą obronę rywali. Portugalczycy wbili sobie dwie bramki samobójcze, co zdarzyło się na mistrzostwach Europy po raz pierwszy, Niemcy wygrali 4:2, a ich bohaterem został Robin Gosens, który nie jest wychowankiem żadnej futbolowej akademii.

Urodził się w Niemczech, ale w jego żyłach płynie holenderska krew. Do ojczyzny swojego ojca przeniósł się po nieudanych testach w Borussii Dortmund. Przez Vittesse Arnhem, Dordrecht i Heracles Almelo trafił do Włoch. W 2017 roku podpisał kontrakt z Atalantą Bergamo i był to strzał w dziesiątkę. U trenera Gian Piero Gasperiniego Gosens wyrósł na jednego z najlepszych wahadłowych w Serie A, cenionego za solidność w obronie, chwalonego za skuteczność w ataku. Dwa ostatnie sezony kończył z 9 i 11 bramkami, wreszcie w wieku 26 lat doczekał się pierwszego powołania do kadry.

Mecz z Portugalią, dopiero dziewiąty w reprezentacji, był jego popisem. Strzelił gola, miał dwie asysty, jednej efektownej bramki mu nie uznano. Został wybrany na zawodnika spotkania, przyćmił Ronaldo, który kiedyś nie chciał wymienić się z nim koszulkami.

Reklama
Reklama

„Po ostatnim gwizdku sędziego nie cieszyłem się z kolegami ze zwycięstwa nad Juventusem, tylko poszedłem do niego poprosić o koszulkę. Nawet na mnie nie spojrzał, powiedział tylko: nie. Byłem całkowicie zawstydzony. Znacie to uczucie, kiedy dzieje się coś krępującego i rozglądacie się, by sprawdzić, czy ktoś to zauważył? Tak się wtedy czułem" – wspominał przykrą sytuację w swojej biografii zatytułowanej „Opłaca się marzyć".

W sobotę kolejnej próby podejmować nie zamierzał. – Chcę się cieszyć tym zwycięstwem i wieczorem – tłumaczył Gosens. Wkrótce to do niego mogą się ustawiać chętni po koszulkę lub zdjęcie.

Jeśli będzie grał tak dalej, a Niemcy kontynuować będą swój marsz w turnieju, Atalanta musi liczyć się z zainteresowaniem większych klubów. Zapłaciła za niego milion euro, a już dziś Gosens jest wyceniany na 35 mln.

Futbol nie jest dla niego całym życiem, kiedyś od biegania za piłką wolał imprezy na wiejskich dyskotekach, miał jak dziadek zostać policjantem i zaczął studiować psychologię, bo twierdzi, że wolny czas można wykorzystać lepiej, niż grając na konsoli.

Gdy już skończy karierę, na pewno nie będzie miał problemu z ułożeniem sobie życia. Ale kibice mają nadzieję, że prędko to nie nastąpi. Zwłaszcza teraz, kiedy Niemcy po latach poszukiwań znaleźli wreszcie człowieka, który może z powodzeniem wypełnić na lewej stronie boiska lukę po Philippie Lahmie.

W środę Niemcy podejmą w Monachium Węgrów i przy korzystnym wyniku w drugim meczu (brak zwycięstwa Francji nad Portugalią) mogą nawet wygrać grupę.

Reklama
Reklama

Ale pokonanie Węgrów wcale nie będzie spacerkiem. Przekonali się już o tym i Portugalczycy, którzy do 84. minuty bili głową w mur, i Francuzi, którzy w Budapeszcie do przerwy przegrywali 0:1. Wyrównali dzięki bramce Antoine'a Griezmanna.

„Przez chwilę byliśmy mistrzami świata" – komentują węgierskie media. Postawa rywali Polaków w eliminacjach mundialu w Katarze, skazywanych na pożarcie w grupie śmierci, to jedno z miłych zaskoczeń Euro. A ich radość po golu Attili Fioli, gdy podbiegając do wypełnionych publicznością trybun, wpadli na stanowisko zajmowane przez reporterkę, będzie jednym z obrazków tych mistrzostw.

PONIEDZIAŁEK NA EURO

>GRUPA C

Ukraina – Austria (18.00, TVP 1)

Macedonia Północna – Holandia (18.00, TVP Sport, TVP 4 K)

>GRUPA B

Reklama
Reklama

Rosja – Dania (21.00, TVP 1)

Finlandia – Belgia (21.00, TVP Sport, TVP 4K)

Piłka nożna
Mundial na horyzoncie. Piłkarze reprezentacji Polski nie chcą utknąć na ławce rezerwowych
Piłka nożna
Trzech Polaków w Porto? 17-letni talent z Jagiellonii może pobić rekord Ekstraklasy
Piłka nożna
Harry Kane osobowością roku. Rekord Roberta Lewandowskiego zagrożony
Piłka nożna
Łukasz Tomczyk. Nowy trener Rakowa jak atrakcyjna sąsiadka
Materiał Promocyjny
Polska jest dla nas strategicznym rynkiem
Piłka nożna
Robert zszedł z pomnika. Recenzja książki „Lewandowski. Prawdziwy”
Materiał Promocyjny
Podpis elektroniczny w aplikacji mObywatel – cyfrowe narzędzie, które ułatwia życie
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama