Skąd pochodzi Smuda? Można odnieść wrażenie, że z tego miasta, w którym się akurat zatrzymał. Wszędzie tam, gdzie pracuje, kibice uważają go za swojego. Potocznie mówią o nim Franz i nie jest to tylko zwykłe zdrobnienie jego imienia. To też nawiązanie do jego upodobań, przeszłości, a na końcu skojarzeń stoi jeszcze Franz Beckenbauer. Niemcy to kraj, który w futbolu jest dla Smudy wzorem. Po niemiecku mówi lepiej niż po polsku.
[srodtytul]Szczęście w USA[/srodtytul]
Na konferencjach prasowych Smudy nigdy nie jest nudno. Banały w rodzaju: „szybko strzelona bramka ustawiła mecz” albo „mecz miał dwa oblicza, po zmianie stron mieliśmy więcej z gry” – to nie jego styl. Po zwycięskim meczu Lecha z Austrią Wiedeń opowiadał przez kilka minut, jak zadzwonił do niego z gratulacjami prezydent Lech Kaczyński, a on był przekonany, że ktoś stroi sobie żarty i rozpoczął rozmowę w stylu: „przestałbyś się wygłupiać”. Smuda jest naturalny w każdym geście i słowie. Piłkarze to lubią, choć bywa dla nich karbowym.
[wyimek]Czego się boicie? Pijecie taką samą wodę jak ci z AC Milan – mawia do piłkarzy Smuda[/wyimek]
Urodził się we wsi Lubomia koło Wodzisławia Śląskiego w roku 1948. Grał chyba w 13 klubach w Polsce, w Stanach Zjednoczonych i w Niemczech. „Chyba”, bo on sam dobrze nie pamięta, a w niektórych był tylko na kilku treningach. Nie należał do zawodników, o których toczy się boje. Solidny wysoki obrońca, niezbyt szybki, niezbyt zwrotny, nie zawsze trafiający w piłkę. Lata 60. spędził w Unii Racibórz, Odrze Wodzisław, Ruchu Chorzów, Stali Mielec i Piaście Gliwice. W Mielcu lepiej znał ławkę rezerwowych niż boisko, gdzie na skrzydle rekordy szybkości ustanawiał wtedy 20-letni, startujący do kariery Grzegorz Lato.