– Walter Mazzari był świetnym trenerem, ale tylko na włoskie podwórko. Sprowadzenie Rafaela Beniteza było moim najlepszym transferem – powiedział Aurelio de Laurentiis, prezes Napoli.
Po letnich zakupach południe Włoch oszalało. Wreszcie o mistrzostwie nie mówi się szeptem, ci bardziej podnieceni w dzisiejszym meczu z Borussią dopatrują się początku pięknej drogi na szczyt w Europie. Oficjalny spot reklamowy zachęcający kibiców do kupowania abonamentów na nowy sezon opowiada o miłości do klubu, o marzeniach, ale głównie o teraźniejszości. Benitez przedstawiony jest jak Mesjasz, który z Liverpoolem pokazał, że warto wierzyć do końca. Dwuminutowy film kończy się obrazkiem ze snu – zamyślony Marek Hamsik stoi na boisku Estadio da Luz. To właśnie w Lizbonie odbędzie się w tym roku finał Ligi Mistrzów.
Napoli zagra w elicie drugi raz. Ostatnio mocno zamieszało, było jak świeże powietrze wpuszczone do salonu po zimie przy zamkniętych oknach. Hamsik, Ezequiel Lavezzi i Edinson Cavani byli jak bohaterowie japońskich kreskówek o futbolu – wydawało się, że we trzech mają siłę i pomysł na grę.
Z układanki pierwszy wypadł Lavezzi, w tym roku za ponad 60 mln euro do Paryża przeprowadził się także Cavani. To właśnie pieniądze z jego transferu dały De Laurentiisowi dobrą pozycję do rozmów z nowymi zawodnikami. Benitez dostał do dyspozycji budżet, jakiego w Neapolu nie było jeszcze nigdy, i zbudował drużynę po swojemu. Czyli po hiszpańsku.
Gonzalo Higuain dusił się w Realu? Kupiony. Tak samo Jose Callejon i Raul Albiol. Z Liverpoolu sprowadzony został Pepe Reina. Chociaż wbrew własnej woli, to jednak trafił pod skrzydła trenera, u którego grał najlepiej. Duvan Zapata czy Driens Mertens uzupełnili zespół, którego stworzenie pochłonęło 90 mln euro. Napoli po trzech kolejkach Serie A jest liderem. W Lidze Mistrzów losowane było z ostatniego koszyka, czyli startuje z tego samego pułapu, z którego w poprzednim sezonie na podbój Europy ruszała Borussia.