Dortmund zaczął rundę rewanżową od falstartu – czyli remisu i kolejnej porażki, a w Zagłębie Ruhry coraz głośniej zaczęto mówić o najpoważniejszym kryzysie sportowym w historii klubu. Media były pełne – sprzecznych – doniesień o przyszłości Juergena Kloppa, a kolejni publicyści prześcigali się w błyskotliwych komentarzach co dławi Borussię. Według niemieckiego brukowca – „Bild" – Klopp miał dostać od zarządu klubu ultimatum. Dostał trzy mecze na poprawę powoli beznadziejnej sytuacji wicemistrza Niemiec.
Freiburg nie okazał się jednak zbyt wymagającym przeciwnikiem. Pierwszego gola gospodarze włąściwie strzelili sobie sami. Po akcji Pierre'a-Emericka Aubameyanga, obrońcy tak się zapatrzyli na Gabończyka, że zupełnie zapomnieli o Marco Reusie, który nie miał żadnego problemu żeby zdobyć bramkę.
Bohaterem spotkania był Aubameyang, który dołożył dwa kolejne gole, ale z naszego punktu widzenia najważniejszymi wiadomościami były występy Łukasza Piszczka i Jakuba Błaszczykowskiego. W przypadku byłego już kapitana reprezentacji Polski był to dopiero trzeci występ w tym sezonie w lidze i pierwszy rozegrany mecz w tym roku w Bundeslidze. Skrzydłowy, którego w tym sezonie prześladują kontuzje pojawił się na boisku w 69. minucie. Chwilę po wejściu na murawę przeprowadził akcję, po której trzeciego gola dla BVB zdobył Aubameyang. Asystę zapisano jednak Nuriemu Sahinowi, który dostał podanie od Błaszczykowskiego tuż przed polem karnym. Przed meczem były spore obawy co do zdrowia Piszczka, ale ostatecznie prawy obrońca zagrał całe spotkanie.
Freiburg przed tą kolejką wyprzedzał Dortmund i zajmował pierwsze niespadkowe miejsce w lidze. Przegrała też inna drużyna desperacko się przed degradacją broniąca –VfB Stuttgart, który nie dał rady Bayernowi (cały mecz Roberta Lewandowskiego). Tym samym Borussia w pierwszym z trzech meczów, które ponoć Klopp dostał na ugaszenie pożaru, przesunęła się z dna tabeli na 16. – barażowe – miejsce.