Atletico do awansu potrzebuje dwubramkowego zwycięstwa na własnym stadionie, przed Arsenalem zadanie jeszcze trudniejsze – w Monako musi zdobyć przynajmniej trzy gole. Szkopuł w tym, że nikt wcześniej w rewanżu na wyjeździe tego nie dokonał, a drużyna z księstwa ostatni raz przegrała tak wysoko w sierpniu (1:4 w Bordeaux).
– Jesteśmy bardzo zdeterminowani – przekonuje Mesut Oezil. – Jeżeli zagramy na miarę swoich możliwości, to mamy realne szanse. Trzeba szybko strzelić bramkę, ale jednocześnie być cierpliwym.
Arsenal od czterech lat bezskutecznie próbuje się dostać do najlepszej ósemki; wiarę w powodzenie tej misji podbudowują tym razem niedawne sukcesy: wyeliminowanie z Pucharu Anglii Manchesteru United i trzy cenne ligowe wygrane – z Evertonem, Queens Park Rangers i West Hamem.
Arsene Wenger, dla którego przyjazd do Monako to podróż sentymentalna (siedem lat na stanowisku trenera), oszczędzał w weekend Santiego Cazorlę i Aleksa Oxlade'a-Chamberlaina, a trener gospodarzy Leonardo Jardim nie wystawił Dymitara Berbatowa. Bułgara w spotkaniu z Bastią (3:0) zastąpił godnie Anthony Martial. Pochodzący z Gwadelupy 19-letni napastnik zdobył dwa gole.
Skutecznością nie grzeszy ostatnio atak Atletico. Mario Mandżukić, Antoine Griezmann i Fernando Torres w czterech meczach z rzędu nie trafili do bramki, a agresywna gra ich kolegów przynosi więcej szkody niż pożytku. Trzy czerwone kartki w pięciu spotkaniach to wstydliwa statystyka. Nawet dla tak walecznego i nieustępliwego zespołu jak mistrz Hiszpanii.