Galeria
Cudu na Camp Nou nie było. Gdyby ktoś nie znał wyniku pierwszego meczu, mógłby pomyśleć, że to Barcelona musi odrabiać straty i zdobyć przynajmniej dwie bramki. Zagrała tak, jakby chciała pokazać Realowi, co czeka go w niedzielę podczas Gran Derbi. Pep Guardiola, siedzący na trybunach wśród zwykłych kibiców, zerwał się z miejsca, gdy jedynego gola strzelał Ivan Rakitić, z zachwytem patrzył, jak Leo Messi w dziecinny sposób ogrywa Jamesa Milnera, jak Barcelona z łatwością stwarza sobie kolejne okazje. Gdyby w bramce Manchesteru City nie stał Joe Hart, mogło być nawet 5:0.
To był najbardziej zapracowany człowiek tego wieczoru. Bronił prawie wszystko (dziesięć strzałów), a interwencja z samej końcówki, kiedy zatrzymał w polu karnym Messiego, powinna trafić na płytę z najlepszymi momentami tego sezonu. Hartowi sprzyjało też szczęście, gdy Neymar i Luis Suarez trafiali w słupek. Swoje pięć minut miał również Marc-Andre ter Stegen, broniąc rzut karny Sergio Aguero i odbierając gościom ostatki nadziei.
Wiosna w Lidze Mistrzów nie dla Anglików – już to przerabialiśmy dwa lata temu. Cech wspólnych jest zresztą więcej. Tak jak wtedy, tak i teraz do ćwierćfinałów awansowały Barcelona, Real, PSG, Bayern i Juventus. Atletico, AS Monaco i FC Porto zajęły miejsce Malagi, Galatasaray i Borussii. Hymn LM znika z Dortmundu na dłużej za sprawą Carlosa Teveza. Gol w Turynie, dwa gole w rewanżu – Argentyńczyk wziął sobie do serca słowa trenera. – By awansować, musimy strzelić bramkę – powtarzał Massimiliano Allegri. I Tevez strzelił już w trzeciej minucie, kompletnie zaskakując zasłoniętego Romana Weidenfellera.
– To trafienie ustawiło spotkanie – przyznał przed kamerami Canal+ Sport Jakub Błaszczykowski. Wbrew prognozom „Kickera", zaczął znów mecz na ławce. Wstał dopiero w 64. minucie, zmieniając Henricha Mchitarjana. – Myślałem, że wyjdę w podstawowym składzie. Czuję się bardzo dobrze, fizycznie i psychicznie – mówi polski pomocnik, pominięty przez Adama Nawałkę przy powołaniach na spotkanie eliminacji Euro 2016 z Irlandią (29 marca w Dublinie).
Galeria
Magiczna przedmeczowa oprawa, nawiązująca do triumfu Borussii nad Juventusem w finale Ligi Mistrzów 1997, skrzydeł piłkarzom Juergena Kloppa nie dodała. Oby na swój powrót do elity nie kazali czekać długo.