Mecz o Superpuchar Polski z definicji ma swoją specyfikę. Z jednej strony mamy do czynienia z walką o trofeum, rywalizacją (najczęściej) nowego mistrza kraju ze zdobywcą pucharu, a więc teoretycznie spotkaniem prestiżowym (przed pierwszym gwizdkiem w Poznaniu odegrane zostały dwie zwrotki hymnu, dwie kolejne kibice odśpiewali już sami).
Z drugiej jednak strony, zespołom to spotkanie nie jest zbyt potrzebne do szczęścia, właśnie wchodzą bowiem w pierwszą fazę sezonu, w której muszą godzić grę w Ekstraklasie ze startem w europejskich pucharach, w tym często z dalekimi podróżami. Z tych wszystkich powodów, w ostatnich 25 latach aż pięć razy Superpuchar Polski nie był rozegrany w ogóle, a jego ostatnia edycja (między Wisłą i Jagiellonią) odbyła się dopiero na początku kwietnia (zamiast latem). Lech i Legia mało chętnie, ale zgodziły się, by mecz rozegrać na tydzień przed startem Ekstraklasy. Gości z Warszawy czeka zaraz wylot do Kazachstanu na rewanż eliminacji Ligi Europy z FK Aktobe.
Superpuchar Polski. Nowy trener Legii, nowi piłkarze Lecha
W swoim trenerskim debiucie w Legii przeciw Kazachom Rumun Edward Iordanescu odniósł minimalne zwycięstwo. O ile jednak jego wybór na szkoleniowca spotkał się z pozytywnym odbiorem warszawskich kibiców, to wciąż nie mogą się oni doczekać odpowiednich transferów, które wzmocnią skład. Między innymi dlatego pierwszy mecz z FK Aktobe odbył się praktycznie bez dopingu fanów.
Z kolei Lech – w porównaniu do poprzednich lat – nowych zawodników zakontraktował niemal ekspresowo. W niedzielę przeciw Legii od początku zagrał nowy-stary boczny obrońca, Robert Gumny, który wrócił do Poznania po kilku latach w Augsburgu. Po przerwie z kolei na boisko weszli reprezentacyjny obrońca Mateusz Skrzypczak (powrót po świetnym okresie w Jagiellonii Białystok) oraz szwedzki skrzydłowy Leo Bengtsson.
Teoretycznie więc Lech wydawał się faworytem, ale Superpuchar Polski ma to do siebie, że toczy się inaczej niż wskazuje na to najbardziej prawdopodobny scenariusz. I w Poznaniu to Legia prowadziła pewnie po pierwszej połowie. Po 30 minutach bezbarwnej gry, niezdecydowanie Lecha w obronie wykorzystał strzałem głową Paweł Wszołek, Jeszcze przed przerwą drugiego gola, po wygraniu pozycji z Robertem Gumnym zdobył Ilia Szkuryn. Lech potrzebował sporo czasu, by się obudzić. Piłka po strzałach Mikaela Ishaka (przy 0:1) i Antonio Milicia (przy 0:2) trafiała jednak w poprzeczkę. W końcu, w 81. minucie, kontaktową bramkę zdobył rezerwowy Filip Szymczak, ale tylko na tyle było stać mistrzów Polski.