Już za 19 zł miesięcznie przez rok
Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Aktualizacja: 04.10.2015 20:01 Publikacja: 04.10.2015 20:01
Trener Legii Henning Berg
Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak
Podczas gdy Norweg udzielał ostatnich wskazówek piłkarzom Legii przed spotkaniem z Górnikiem w Zabrzu, na lotnisku Okęcie w Warszawie lądował jego następca Stanisław Czerczesow. Kiedy Norweg jeszcze rozmawiał przed meczem z reporterami Canal+, „Przegląd Sportowy” już publikował na swoich stronach internetowych zdjęcia pokazujące Rosjanina w towarzystwie swoich przyszłych współpracowników Mirosława Romaszczenki, który ma zostać asystentem szkoleniowca, oraz fizjoterapeuty Władymira Panikowa.
Gdy Legia traciła gola już w piątej minucie po strzale głową Oleksandara Szeweluchina, były szkoleniowiec, m.in: Spartaka i Dynama Moskwa, był już po rozmowie z właścicielami Legii, podczas której ustalał ostatnie szczegóły swojego kontraktu. Mówiło się o tym, że Czerczesow miał dotrzeć do Zabrza, by na żywo zobaczyć swoich nowych podopiecznych, ale ostatecznie do tego nie doszło.
Zamiast tego pojechał na stadion przy ulicy Łazienkowskiej i gdy Radosław Sobolewski znowu wyprowadzał Górnika na prowadzenie (po tym gdy na 1:1 wyrównał z rzutu karnego Nemanja Nikolić), Czerczesow zwiedzał szatnie i oglądał swoje nowe biuro. A gdy przy wyniku 2:2 (znowu wyrównał Nikolić) jeszcze prowadzący zespół Berg zdejmował w 41. minucie Michała Kucharczyka, kiedy skrzydłowy zgłosił problemy zdrowotne, Czerczesow zapewne już układał sobie plan treningów na przyszły tydzień.
Legia ostatecznie na pożegnanie Norwega zremisowała w Zabrzu 2:2 i traci już do Piasta 10 punktów.
Sprzeczne informacje dochodzą z obozu Wisły Kraków, która w sobotni wieczór przegrała na wyjeździe z Piastem Gliwice 0:1. Wciąż oficjalnie nie podano informacji o zwolnieniu Kazimierza Moskala, ale wtajemniczeni twierdzą, że to już fakt dokonany.
Pytanie czy do ściany nie doszli także w Poznaniu. Mistrz Polski w ostatnim meczu 11. kolejki został rozgromiony przez Cracovię aż 5:2. Pierwszego gola zawodnicy Macieja Skorży stracili po nieco ponad pół minuty gry – a sytuację sam na sam z Maciejem Gostomskim wykorzystał świeżo upieczony reprezentant Polski – Bartosz Kapustka. Niecałe dwie minuty później Lech przegrywał już 0:2 po trafieniu Denissa Rakelsa i jasne się stało, że to nie będzie spotkanie, w którym zespół Macieja Skorży się przełamie.
Trener mistrzów Polski nie jest w stanie wydobyć zespołu z kryzysu. Pogrom poniesiony z rąk Cracovii był już dziewiątym meczem ligowym bez zwycięstwa. Lech traci do lidera z Gliwic już 22 punkty i nawet jeśli weźmiemy pod uwagę podział punktów przed fazą finałową, to wciąż jest przepaść. W Poznaniu szefowie bardzo długo mieli cierpliwość do Skorży. Nie pozbyli się szkoleniowca, dawali mu szansę, by wyciągnął zespół z kryzysu. Nic z tego. Jak Lech zawodził, tak stawał się coraz gorszy niemal z każdym kolejnym meczem. Wydaje się że na Lecha podziałać już może tylko terapia szokowa. A taką byłoby oczywiście zwolnienie Skorży.
Piast nie przestaje być największą niespodzianką ekstraklasy. Jedynego gola meczu zdobył Martin Nespor, dla którego było to już szóste trafienie w tym sezonie. Czeski napastnik wykorzystał kapitalne dośrodkowanie Patricka Mraza i w ekwilibrystyczny sposób umieścił piłkę w siatce. Inna sprawa, że Nespora w tym momencie mogłoby już nie być na boisku. Sędzia Jarosław Przybył oszczędził jednak Czecha i nie pokazał mu czerwonej kartki, po tym gdy przy linii środkowej doszło do przepychanki między piłkarzami i to właśnie Nespor był prowokatorem tego zdarzenia.
Wciąż bez porażki jest druga z sensacji ligi – Pogoń Szczecin. Pamiętać jednak należy, że zespół prowadzony przez Czesława Michniewicza już w zeszłym sezonie (a także dwa lata temu) grał w czołowej ósemce, a Piast, który dziś jest liderem, musiał się bronić przed degradacją w grupie spadkowej.
Pogoń tym razem pokonała u siebie Ruch Chorzów 2:0, a obie bramki zdobył Japończyk Takafumi Akahoshi. To kolejny zawodnik, który u nas jest gwiazdą, natomiast gdy wyjechał za granicę, nie był w stanie poradzić sobie z obciążeniem i rywalizacją. Japończyk w poprzednim sezonie odszedł do drużyny rosyjskiej ekstraklasy FK Ufa – w 16 kolejkach pojawił się na boisku zaledwie w dwóch meczach, po czym z podkulonym ogonem wrócił do Szczecina.
Skoro o piłkarzach, którzy nie poradzili sobie za granicą mowa, to przebudziła się specjalizująca się w zatrudnianiu takich właśnie zawodników Lechia Gdańsk. Tym razem zespół z Wybrzeża pojechał na wyjątkowo niewdzięczny teren – do Białegostoku.
Jagiellonia w pierwszej połowie była zespołem lepszym, a tuż przed gwizdkiem na przerwę rzutu karnego nie wykorzystał Konstantin Vassiljev. Jeden z najlepszych w tym sezonie zawodników ekstraklasy uderzył wprost w bramkarza.
W drugiej połowie Lechia jednak wrzuciła wyższy bieg i rozniosła trzecią drużynę poprzedniego sezonu 3:0, jak na zespół, który dostarcza do reprezentacji najwięcej piłkarzy przystało. Inna sprawa, że Sebastian Mila nawet nie wstał z ławki rezerwowych, a Sławomir Peszko pojawił się na murawie tylko na ostatnie pół godziny.
Obaj zostali przez Adama Nawałkę powołani na czwartkowy mecz ze Szkocją w Glasgow i niedzielny z Irlandią u siebie. Zgrupowanie rozpoczyna się dziś w Warszawie. Będzie wyjątkowo krótkie –już w środę piłkarze odlatują do Szkocji.
Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.
Subskrybuj i bądź na bieżąco!
Cezary Kulesza został ponownie wybrany na prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej, ale jego protegowani przegrali...
Eliminacje mistrzostw świata to jeszcze nic straconego, ale potrzebujemy selekcjonera, który znajdzie wspólny ję...
Cezary Kulesza będzie prezesem PZPN do 2029 roku, bo choć dworzanie okazali się źli, to on jest mądrym królem w...
Cezary Kulesza będzie kierował Polskim Związkiem Piłki Nożnej (PZPN) przez kolejne cztery lata, bo nikt nie odwa...
W Polskim Związku Piłki Nożnej odbyły się wybory prezesa. Sprawa była formalnością - jedynym kandydatem był doty...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas