Legioniści nie mieli żadnych problemów. Przeciwnik okazał się bardzo łatwy, żeby nie powiedzieć - słaby. Wszystkie nieliczne groźne akcje, jakie przeprowadził wynikały głównie z błędów gospodarzy, a nie zasług Białorusinów.
Ich umiejętności piłkarskie pozostawiały bardzo dużo do życzenia. Nie potrafili piłki utrzymać, przegrywali pojedynki, środkowy napastnik Nigeryjczyk Stephen Alfred, mimo wysokiego wzrostu nie wygrał ani jednego pojedynku główkowego. Dwaj Białorusini w polskiej ekstraklasie: Jewgenij Szykauka z Korony oraz Ilija Szkurin ze Stali Mielec są lepsi od każdego gracza Dynama. W Polsce drużyna, jaką oglądaliśmy przy Łazienkowskiej broniłaby się przed spadkiem.
Czytaj więcej
Legia Warszawa podejmie w czwartek Dynamo Mińsk, bo białoruskich klubów – w przeciwieństwie do rosyjskich – sankcje za wojnę w Ukrainie nie dotknęły i mogą grać w europejskich pucharach.
Nie umniejsza to zasług Legii, która wykorzystała większość błędów przeciwnika. Pierwszą bramkę strzelił już w 10 minucie Luquinhas z podania Pawła Wszołka, przy złym ustawieniu obrońców. Do przerwy gra była dość wyrównana. Później na boisku panowali już tylko legioniści.
Trzy bramki strzelone w ciągu dziewięciu minut (Marc Gual 51 - karny, i 59., Luquinhas 55) sprawiły, że goście całkiem się pogubili, a gospodarze, po zmianach zawodników nie potrafili już podwyższyć wyniku.