Gdyby zapytać kibiców, co zapamiętają po 1/8 finału, pewnie większość odpowiedziałaby, że heroiczną postawę Gruzinów, którzy próbowali zaskoczyć Hiszpanów (1:4), Słowaków, którzy byli bliscy wyrzucenia z turnieju Anglików (1:2), oraz pasjonujące widowisko, jakie ostatniego dnia rywalizacji stworzyli Austriacy i Turcy (1:2).
Może wymieniliby jeszcze rzuty karne w meczu Portugalia – Słowenia (0:0, k. 3:0) czy burzę nad Dortmundem, która doprowadziła do przerwania spotkania Niemcy – Dania (2:0). Ale już na pewno nie wspomnieliby o starciu Francji z Belgią (1:0), czyli jednym z europejskich szlagierów, który zakończył się kompletnym rozczarowaniem.
Ci, którzy tłumaczyli sobie, że mocarze zachowują siły na dalszą część turnieju – bo trzeba się bardzo starać, by nie wyjść z grupy przy obecnych zasadach, kiedy zakwalifikować się można nawet przy jednym zwycięstwie albo trzech remisach – po 1/8 finału mają prawo czuć zawód.
Faworyci nie zachwycają
Francuzi i Anglicy, typowani najczęściej do złota, wciąż nie pokazali niczego na miarę wielkiego potencjału.
Pierwsi nie zdobyli jeszcze bramki z gry, bo dwukrotnie ratowały ich samobójcze trafienia rywali, a raz – rzut karny wykorzystany przez Kyliana Mbappe. „Gramy w piłkę bez bramek. To barokowa koncepcja, która sprawia, że meczom trudno oddychać. Jeśli strzelimy gola, możesz być niemal pewien, że będzie to jedyny gol” – pisze nie bez ironii „Le Parisien”, a „Le Figaro” dodaje, że Trójkolorowi „poruszają się po boisku z zaciągniętym hamulcem ręcznym i strachem w żołądku. Brak im spontaniczności oraz szybkości”.