Trudno jednak mówić, że Raków jest rewelacją rozgrywek ekstraklasy.
Krzysztof KOŁACZYK: – Gra jednak całkiem dobrze. Pamiętajmy, że Rakowa nie było na tym poziomie bardzo długo. Są pewne mankamenty. Trener Papszun nie zawsze dobrze oceniał przydatność zawodnika do drużyny, ale umówmy się, że nie ma ludzi, którzy się nie mylą. Szkoda jednak, że – moim zdaniem – nie wszyscy zawodnicy dostali jednakową szanse na pokazanie się i udowodnienie swojej przydatności do drużyny. Michał Świerczewski jest jak widać cierpliwy. Nie wyszło jesienne okienko transferowe, to inwestuje się środki w kolejne, to zimowe. Szuka się nowych koncepcji, z nowymi twarzami. Drużyna piłkarska jest jak żywy organizm, cały czas potrzebuje świeżej krwi.
Czy wśród tych niedocenionych piłkarzy jest Maciej Domański, który u trenera Papszuna nie dostawał za wielu szans? Kibice często powtarzali, że Papszun go nie docenia.
Krzysztof KOŁACZYK: – Tak uważam. Pamiętam, gdyż sam robiłem raport o jego przydatności, kiedy przychodził do nas z Puszczy Niepołomice. Widziałem, że mimo słabych warunków fizycznych, to gracz który bardzo wzbogaci nam linię środkową. Tymczasem rzeczywiście poszedł w odstawkę, a szkoleniowiec nie uczynił za wiele, żeby go zbudować, dodać mu wiary w umiejętności, które w mojej ocenie ma.
Po twoim epizodzie trenerskim z drużyną czerwono-niebieskich na to, co dzieje się w klubie, patrzyłeś z wysokości szefa Klubu Biznesu Rakowa. Sam go organizowałeś.
Krzysztof KOŁACZYK: – Trafiłem na świetnych ludzi. Potrafiłem się dogadywać z przedsiębiorcami i przybywało ich do naszego środowiska coraz więcej. W ciągu dwóch i pół roku podpisałem około 140 umów sponsorskich. To budowało markę samego klubu i dla mnie był to naprawdę wyjątkowy czas. Tworzyliśmy wszystko od podstaw, dlatego dawało tyle satysfakcji, gdy udawało się pokonywać kolejne przeszkody.
Aż przyszedł czas, że powiedziałeś dosyć. Odszedłeś z Klubu Biznesu, zrezygnowałeś z funkcji wiceprezesa Rakowa.
Krzysztof KOŁACZYK: – Tak jak wcześniej mówiłem, to była bardzo trudna decyzja. Ale gdy dostałem propozycję objęcia funkcji asystenta trenera Dariusza Gęsiora w reprezentacji U-16, ucieszyłem się, że mnie wreszcie ktoś docenił, dlatego nie mogłem przejść obojętnie obok tej oferty. Bardzo mi tego brakowało. Praca przy reprezentacji, głównie podczas zgrupowań, zasadniczo nie zajmuje dużo czasu. Ale gdy wyjaśniłem o co chodzi właścicielowi Rakowa, przyjął to w sposób, który mnie zaskoczył. Jego nowa propozycja skierowana do mnie była trudna do zaakceptowania. Dlatego decydowałem się odejść i znów robić to, co kocham najbardziej, pracować przy futbolu w sensie dosłownym. Mówi się, że wybrałem pracę w reprezentacji kosztem Rakowa. To nieprawda. Praca w reprezentacji dodałaby mi jeszcze więcej animuszu do pracy w klubie.
Odnosząc się do reprezentacji U-16. Jakie jest to nasze kolejne pokolenie piłkarskie?
Krzysztof KOŁACZYK: – Świadome, przynajmniej jeśli chodzi o piłkę nożną. Nie trzeba zawodnikom specjalnie tłumaczyć, jak należy podchodzić do obowiązków, jak się zachowywać, na co zwracać szczególną uwagę. Jest kilku naprawdę zdolnych graczy. Nie tylko tych mieszkających na stałem w naszym kraju. Potrafią się ze sobą porozumieć, nie ma żadnych niemiłych sytuacji. I trzeba w nich inwestować, by nie martwić się, co będzie z naszym futbolem za kilka lat.
Równolegle z reprezentacją U-16 zacząłeś coraz częściej zaglądać do Krakowa. I to nie przez przypadek.
Krzysztof KOŁACZYK: – Oczywiście, że nie – dostałem ofertę wsparcia swoją wiedzą i doświadczeniem Akademii Piłkarskiej Wisły Kraków. Dziś jestem w niej oficjalnym pełnomocnikiem zarządu Wisły S.A. do spraw nadzoru organizacyjnego i szkolenia. Jestem już po audycie tego, co się dzieje w akademii i teraz staram się wcielać w życie konkretne pomysły, aby to wszystko lepiej działało. Innymi słowy, by Wisła miała jeszcze więcej piłkarzy – wychowanków, bo to się po prostu opłaca.
Oglądałeś ligowy mecz Rakowa z Wisłą w Bełchatowie?
Krzysztof KOŁACZYK: – Tak, byłem na trybunach i po cichu miałem nadzieję, że mecz zakończy się remisem. Raków strzelił jednak tego jednego jedynego gola i zdobył komplet punktów. Ale sam mecz stał na słabym poziomie. Kibice mogli zgrzytać zębami.
Dla Wisły prawdziwą katastrofą byłby spadek.
Krzysztof KOŁACZYK: – Bez wątpienia. Dlatego trzeba wszystkimi siłami powalczyć o utrzymanie, choć sytuacja jest bardzo trudna. Tu już nie chodzi o same transfery nowych piłkarzy, ale podźwignięcie mentalne zespołu, żeby mógł uwierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone.
Krzysztof Kołaczyk
Urodzony 21 stycznia 1970 roku.
Wychowanek Rakowa Częstochowa. Z tegoklubu – jako niepospolity talent – trafił do wielkiego wówczasGórnika Zabrze, w którym grał w latach 1986-91 i dwukrotnie zdobyłmistrzostwo Polski. Ale miał też długie przerwy spowodowane –najogólniej mówiąc – schorzeniami kręgosłupa. Można przyjąć,że w bardzo dużej mierze zaważyły one na przebiegu jego kariery.
Później występował w OdrzeWodzisław, Walce Makoszowy, Hetmanie Zamość, KS Myszków, RakowieCzęstochowa, Tłokach Gorzyce, Arce Gdynia, KS Myszków, ŹródleKromołów i na zakończenie kariery, w latach 2004-2007 ponownie wRakowie.
15 marca 2010 został prezesem Rakowa,próbując wespół z Jerzym Brzęczkiem ratować klub. Tenprzetrwał, a dzisiaj – po zmianach własnościowych istrukturalnych – występuje w ekstraklasie