Real Madryt, Barcelona, Atletico Madryt, Manchester City, Arsenal, Bayern Monachium, Borussia Dortmund i Paris Saint-Germain – tak prezentuje się zestaw tegorocznych ćwierćfinalistów. Sami wielcy i bogaci.
Krezusi nie pozwolili tym razem, by do stołu usiadł z nimi – jak w poprzednich latach – choć jeden zespół z Portugalii czy Holandii. Nie dopuścili nawet żadnego rywala z Włoch, choć w zeszłym sezonie na tym etapie Serie A miała aż trzech przedstawicieli (Inter, Milan, Napoli). Dwóch pierwszych weszło do półfinału, a Inter zagrał nawet w finale.
Szansa na El Clasico
To był jednak chlubny wyjątek. Rzeczywistość jest taka, że włoskie kluby sportowo i finansowo odstają coraz bardziej od przeciwników z Anglii i Hiszpanii, których w ostatniej dekadzie z tronu strącił wyłącznie Bayern.
Teraz też nie zanosi się na przewrót – faworytami są broniący trofeum Manchester City i pragnący odzyskać puchar Real – choć w Champions League niczego nie można być pewnym.
Drużyna Pepa Guardioli idzie jak burza, wygrała wszystkie osiem meczów – w każdym strzeliła po trzy gole, ale dotąd uniknęła na swej drodze potęg. Jeśli ma ambicje zmierzyć się z historią, pójść w ślady Realu i obronić tytuł, będzie musiała pokonać trzech rywali, może nawet – jak przed rokiem – Królewskich.