Latem ubiegłego roku do ligi saudyjskiej ciągnęły tabuny znanych piłkarzy skuszonych wizją jeszcze większych zarobków niż w Europie. Kilka miesięcy później, dwa tygodnie przed wznowieniem rozgrywek, spektakularnych transferów na horyzoncie nie widać. Zimą do Arabii trafiło dotąd tylko 14 zawodników, w większości bez wielkich nazwisk. Tyle samo odeszło. Oczywiście środek sezonu to nie jest dobry czas na duże zakupy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że finansowe zachęty mogą już nie wystarczyć.
Przykład Karima Benzemy pokazuje, że nawet piłkarzowi, który nie powinien mieć problemów z aklimatyzacją – w końcu jest muzułmaninem – odnaleźć się na Bliskim Wschodzie może być ciężko. Francuz źle znosi krytykę kibiców (nadali mu przydomek „Ben Hazima”, czyli syn porażki), kłóci się z trenerami (najpierw z Nuno Espirito Santo, później z Marcelo Gallardo) i nie poleciał z zespołem Al-Ittihad na zimowe zgrupowanie, bo nie przyjechał na czas z urlopu.
Czytaj więcej
Legia Warszawa wypożyczyła w styczniu Ryoyę Morishitę. Górnik Zabrze na sprzedaży Daisuke Yokoty zarobił krocie.
To od razu podsyciło spekulacje, że może wrócić do Europy, zwłaszcza że po świętach był widziany w Hiszpanii. Chętnych, żeby go zatrudnić, nie brakuje. Interesować się nim mają Manchester United, Arsenal i Chelsea. Dziennik „L’Equipe” pisze jednak, że Saudyjczycy nie pozwolą na to, by zawodnik, który stał się jedną z twarzy ligi, tak łatwo ich opuścił. Liczą, że pomoże przeniesienie do innego klubu – chodzić ma o którąś z drużyn z Rijadu. Może więc zdobywca Złotej Piłki dołączy do Al-Hilal, w którym gra, a właściwie leczy kontuzję Neymar, a może wybierze Al-Nassr, gdzie gwiazdą jest jego były kompan z Realu Madryt Cristiano Ronaldo.
Powrót Jordana Hendersona do Europy. Na Bliskim Wschodzie wytrzymał tylko pół roku
– Piszą, że chcę odejść? To całkowita nieprawda. Media nie wiedzą już, co mają wymyślać. Im większe bzdury, tym lepiej – mówi Benzema, choć niech nikogo nie zdziwi, jeśli prędzej niż później pójdzie w ślady Jordana Hendersona.