Polacy, którzy przed meczem mieli w tabeli dwa punkty przewagi nad środowymi rywalami, do uzyskania bezpośredniego awansu na mistrzostwa świata potrzebowali co najmniej remisu. Ukraińcy musieli wygrać. I to oni wyszli na parkiet Atlas Areny bardziej zmotywowani, dominując nad zawodnikami trenera Błażeja Korczyńskiego szybkością i techniką. To, co Polacy wypracowywali sobie z trudem, ich przeciwnikom przychodziło z łatwością.
Wynik goście otworzyli w siódmej minucie, po tym jak Danyił Abakszyn dobił piłkę, sparowaną w bok przez Michała Kałużę po strzale z dystansu. Dwie minuty później było już 0:2, gdy Ukraińcy zaskoczyli naszych reprezentantów z rzutu rożnego.
Eliminacje mistrzostw świata w futsalu. Stracona szansa Polaków
W tych eliminacjach Biało-Czerwoni już dwukrotnie zaczynali od wyniku 0:2, po czym odwracali losy meczu i wygrywali. Tak było zresztą w pierwszym, wrześniowym meczu z Ukrainą, rozgrywanym z powodu rosyjskiej inwazji na Węgrzech. Co innego 0:4 — bo tyle było do przerwy. Ukraińcy nadal stosunkowo łatwo, nieraz jednym podaniem wypracowywali sobie przewagę. Przy czwartej bramce Tomasz Lutecki był spóźniony za swoim zawodnikiem, Ihorem Korsunem, kilka razy. Więcej na parkiecie już się nie pojawił.
Czytaj więcej
- Postawienie na profesjonalizm w klubach pozwoliło podnieść jakość ligi, ale nie jest to zasługa...
Obraz gry diametralnie zmienił się po przerwie. Polacy zaczęli dominować w stopniu większym, niż Ukraińcy w pierwszej części gry. Tyle, że zdobywanie bramek przychodziło im z dużym trudem. Dopiero w 27. minucie wynik po stronie gospodarzy otworzył Paweł Kaniewski, wpychając piłkę do siatki po uderzeniu z daleka, które paradoksalnie Sebastianowi Leszczakowi nie wyszło.