Mundial. Inflacja emocji

48 drużyn rozegra 104 mecze w trzech krajach. Zgodnie z obietnicą szefa międzynarodowej federacji Gianniego Infantino wszystkiego będzie więcej.

Publikacja: 16.03.2023 03:00

Gianni Infantino obiecuje uboższym dostęp do futbolowego tortu

Gianni Infantino obiecuje uboższym dostęp do futbolowego tortu

Foto: AFP

Powiększenie liczby uczestników turnieju to ukłon wobec mniejszych krajów, głównie spoza Europy. Kierujący Międzynarodową Federacją Piłkarską (FIFA) Gianni Infantino od lat sprzedaje im swoją wizję i efekt tego jest taki, że za nieco ponad trzy lata dostaniemy mundial na sterydach.

Infantino już w 2009 roku, walcząc o przejęcie schedy po Seppie Blatterze, obiecywał delegatom nieskrępowany dostęp do zysków FIFA („jej pieniądze to wasze pieniądze!”) i wziął na sztandary hasło demokratyzacji piłki. To logiczne, skoro w zrzeszającej 211 członków międzynarodowej federacji głos Niemiec znaczy tyle samo co Dżibuti. Infantino za chwilę wygra wybory na kolejną kadencję przez aklamację. Opozycji przez dekadę się nie doczekał.

Mundial w 39 dni

Szwajcar federacje z krajów Trzeciego Świata kokietuje od lat i chyba nieprzypadkowo reforma mundialu ostateczny kształt dostała podczas kongresu w Kigali, stolicy Rwandy. To 137. kraj rankingu FIFA, który nigdy nie zakwalifikował się nawet do Pucharu Narodów Afryki.

Władze światowej federacji, projektując kolejny mundial, porzuciły pomysł szesnastu trzyzespołowych grup na rzecz dwunastu czterozespołowych. To gwarancja, że nie przeżyjemy kolejnej „hańby z Gijon”, gdy RFN i Austria podczas turnieju w 1982 roku tak ustaliły wynik ostatniego grupowego meczu, aby awansować wspólnie kosztem Algierczyków. Inny efekt tej zmiany jest taki, że zamiast 80 meczów dostaniemy 104 (mundial przez 24 lata składał się z 64 spotkań).

Czytaj więcej

Prezydent FIFA Gianni Infantino robił sobie selfie przy trumnie Pelego

To dawka intensywna, pojedynczy kibic nie będzie już raczej w stanie przetrawić wszystkich meczów mistrzostw świata, a do tej pory było to możliwe. Najbliższy mundial potrwa aż 39 dni. Turniej w Katarze piłkarze rozegrali w 29.

78 spotkań odbędzie się w Stanach Zjednoczonych, po 13 zorganizują Meksykanie oraz Kanadyjczycy. Dwie najlepsze drużyny z każdej grupy oraz dwie trzecie z tych, które zajmą trzecie miejsca, awansują do 1/16 finału. To oznacza, że obejrzymy 72 spotkania, aby wyeliminować z turnieju 16 drużyn.

Kibiców czeka inflacja emocji, a FIFA rekordowe zyski. Powiększenie mundialu to bowiem także uśmiech w kierunku sponsorów i nadawców telewizyjnych. Więcej meczów to więcej reklam, czyli także większy zastrzyk gotówki do krwiobiegu świata piłki.

Handel marzeniami

Zyski FIFA w trwającym już czteroleciu (2023–2026) mają być rekordowe i sięgnąć 11 mld dolarów. – Jesteśmy pewni, że wpływ kolejnego mundialu na futbol będzie olbrzymi. Wzrosną nasze przychody z transmisji, biletów i pakietów hospitality, skoro zagramy na olbrzymich stadionach używanych zazwyczaj przez drużyny futbolu amerykańskiego, ale jesteśmy przede wszystkim przekonani, że doczekamy się boomu na piłkę nożną w Ameryce Północnej – mówi Infantino.

Większy mundial to nie tylko obietnica finansowych i wizerunkowych zysków dla kilkunastu kolejnych federacji, ale także handel marzeniami. Przykład Marokańczyków, którzy w Katarze dotarli do półfinału, musi działać na wyobraźnię. Teraz nadzieję na podobny sukces dostanie więcej reprezentacji z innych kontynentów. Europa na mundial wyśle tylko szesnaście drużyn. Sześć lub siedem miejsc dostanie strefa CONCACAF (Ameryka Północna i Karaiby), osiem lub dziewięć Afryka, dziewięć lub dziesięć Ameryka Południowa, a jedno albo dwa uboga piłkarsko Oceania.

Mistrzostwa świata w Katarze były raczej dowodem na europeizację wielkiej piłki – nigdy wcześniej tak wielu piłkarzy z reprezentacji uczestniczących w imprezie nie rekrutowało się z klubów grających na Starym Kontynencie.

Niektórzy chcą wierzyć, że dzięki zmianom futbol reprezentacyjny zacznie równać w górę. Tylko pięć miejsc z nowej puli dostaną Europa oraz Ameryka Południowa, czyli kontynenty, które obsadziły 85 z 88 miejsc w dotychczasowych półfinałach mundiali.

Reforma oznacza kolejne zagęszczenie kalendarza, cierpią na tym najlepsi. Oni już dziś wybiegają na boisko z intensywnością stachanowca, a FIFA zaplanowała im jeszcze 32-zespołowy klubowy mundial co cztery lata.

– Problem nadmiaru meczów dotyczy 1 proc. zawodowych piłkarzy – przekonywał niedawno szef południowoamerykańskiej federacji Victor Montagliani. Nie dodał, jaki jest ich udział w budowaniu zainteresowania i generowaniu zysków.

Czas na Maroko?

Reforma mundialu dla Polaków zmienia niewiele. 16 miejsc dla Europy zamiast 13 to wciąż mało. Znacznie łatwiej awansować dziś na nieosiągalne dla nas przez lata mistrzostwa Europy.

Najbliższy mundial zorganizują trzy kraje, i to model, który może stać się regułą. Impreza w Katarze mogła być ostatnią tak kompaktową, zorganizowaną właściwie w jednym mieście. Chętni do goszczenia turnieju w 2030 roku oparli się na sojuszach. Saudyjczycy obiecali wybudować stadiony Grekom i Egipcjanom. Urugwajowi, Paragwajowi oraz Chile marzy się impreza w Ameryce Południowej, ale faworytem wydaje się Maroko, które rywalizować ma ze wspólną kandydaturą Hiszpanii, Portugalii i Ukrainy.

Maroko, czyli seryjny kandydat do organizacji mistrzostw świata, dołączyło do grona kandydatów na ostatniej prostej i prawdopodobnie zogniskuje poparcie Afryki.

Nie brakuje głosów, że wyścig o mundial 2030 jest już rozstrzygnięty. Saudyjczycy powinni raczej myśleć o następnym, chyba że na piłkarskie boisko wybiegną wreszcie Chiny.

Powiększenie liczby uczestników turnieju to ukłon wobec mniejszych krajów, głównie spoza Europy. Kierujący Międzynarodową Federacją Piłkarską (FIFA) Gianni Infantino od lat sprzedaje im swoją wizję i efekt tego jest taki, że za nieco ponad trzy lata dostaniemy mundial na sterydach.

Infantino już w 2009 roku, walcząc o przejęcie schedy po Seppie Blatterze, obiecywał delegatom nieskrępowany dostęp do zysków FIFA („jej pieniądze to wasze pieniądze!”) i wziął na sztandary hasło demokratyzacji piłki. To logiczne, skoro w zrzeszającej 211 członków międzynarodowej federacji głos Niemiec znaczy tyle samo co Dżibuti. Infantino za chwilę wygra wybory na kolejną kadencję przez aklamację. Opozycji przez dekadę się nie doczekał.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Piłka nożna
Mecz życia na Stadionie Narodowym. Wysoka stawka finału Pucharu Polski
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił