Najnowsza propozycja to pozorny krok w tył w stosunku do poprzednich pomysłów organizatorów Superligi, który tak naprawdę jest przygotowaniem do kolejnego skoku. Bernd Reichart, czyli dyrektor generalny współpracującej z czołowymi europejskimi klubami firmy A22, przekonuje na łamach niemieckiego „Die Welt”, że obecna koncepcja Superligi to owoc konsultacji i dyskusji z blisko 50 podmiotami.
Futbolowym bonzom marzą się rozgrywki podzielone na cztery dywizje z udziałem nawet 60–80 klubów. To oznaczałoby dla każdej drużyny co najmniej kilkanaście meczów w sezonie i gwarantowało „stabilny oraz przewidywalny dochód”.
Reichart podkreśla, że obecnej liczby dni meczowych w kalendarzu nie należy zwiększać, bo zdrowie zawodników jest kluczowe, ale kluby potrzebują większej stabilizacji w zakresie spodziewanych zysków. Obecny system, w którym drużyna zajmująca ostatnie miejsce w grupie Ligi Mistrzów lub Ligi Europy rozgrywa w pucharach tylko sześć meczów, jego zdaniem tego nie gwarantuje.
Czytaj więcej
Fernando Santos, który zaczął już pracę w Polsce, ma obejrzeć w weekend trzy mecze: w Gdańsku, Pł...
– Podstawy europejskiej piłki są zagrożone. Nadszedł czas na zmiany. To kluby w piłce ponoszą dziś największe ryzyko, ale gdy w grę wchodzi podejmowanie kluczowych decyzji, zbyt często stoją z boku – podkreśla Reichart. – Prowadzone przez nas rozmowy pokazały, że wiele z nich boi się publicznie wypowiedzieć przeciwko temu systemowi w obawie przed sankcjami, a do zrobienia jest dużo.