Można narzekać, że obsada niemal bez zmian, a główne role zarezerwowane dla tych samych aktorów. Znów w najlepszej ósemce, tak jak rok i dwa lata temu, znalazły się: hiszpańska święta trójca – Barcelona, Real i Atletico, oraz mistrzowie Niemiec i Francji – Bayern i Paris Saint-Germain. Ale nie wypada nie zauważyć, że po raz pierwszy do tego elitarnego grona dostały się Manchester City i Wolfsburg, a po czterech latach przerwy wróciła Benfica. W dodatku zestaw par gwarantuje nowy, być może ciekawszy, repertuar.
Wszyscy zacierają ręce na arabskie derby, jak nazwano rywalizację klubów sponsorowanych przez szejków: PSG i Manchesteru City. Wolfsburg nigdy nie spotkał się z Realem, a Bayern mierzył się poprzednio z Benficą, gdy Legia z powodzeniem grała o ćwierćfinał LM, czyli 20 lat temu. Tylko Barcelona i Atletico znają się jak łyse konie, ale wystarczy rzut oka na dwumecz z 2014 roku (2:1 dla Atletico w 1/4 finału LM), by dojść do wniosku, że zwycięzcę tej pary wskazać najtrudniej.
Lewandowski jak Klinsmann
Do wspomnianego już spotkania Bayernu z Benficą doszło w trzeciej rundzie Pucharu UEFA. Kapitanem drużyny z Bawarii był Lothar Matthaeus, w bramce stał Oliver Kahn, a w ataku biegał Juergen Klinsmann. To właśnie obecny selekcjoner reprezentacji USA wystąpił w roli kata Portugalczyków. W dwumeczu zdobył sześć z siedmiu goli. Pół roku później sięgnął po trofeum i został królem strzelców.
Bayern potrzebował skutecznego Klinsmanna, tak jak teraz potrzebuje skutecznego Roberta Lewandowskiego. Gdy w ubiegłym sezonie na tym samym etapie Champions League mistrz Niemiec eliminował Porto, polski napastnik był tylko jednym z elementów układanki Pepa Guardioli. Dziś jest jego najważniejszym ogniwem. Wymaga się od niego więcej, a kiedy nie trafia, automatycznie otrzymuje gorsze noty, tak jak po sobotnim meczu z Eintrachtem (1:0). „Kicker" ocenił go na 4.
– To na pewno nie było interesujące widowisko. Myślami byliśmy już przy Benfice – tłumaczył Lewandowski, który we wtorek stanie naprzeciw godnego siebie rywala. Brazylijczyk Jonas to lider strzelców ligi portugalskiej, to dzięki jego bramkom (30 w 28 meczach) Benfica zmierza po trzecie mistrzostwo z rzędu. I pomyśleć, że w 2014 roku Valencia pozbyła się go bez żalu.