Deschamps, były piłkarz tego klubu, z którym zdobył Puchar Europy w 1993 roku, prowadził Marsylię w latach 2009-2012. Już w pierwszym sezonie pracy zdobył tytuł mistrzowski, pierwszy dla klubu od 18 lat. Pod jego ręką OM trzykrotnie sięgało po Puchar Ligi, a w Lidze Mistrzów dotarło do ćwierćfinału, ulegając Bayernowi Monachium.
Kryzys w relacjach między utytułowanym trenerem i zarządem nastąpił w sezonie 2012/13. Słabsze wyniki sportowe i nieudane transfery doprowadziły do zwolnienia 47-letniego dziś szkoleniowca. O to w jaki sposób pozbyto się trenera i z jaką kwotą odszkodowania postanowił zapytać się ekspertów sądowych od spraw finansowych sędzia Guillaume Cotelle.
Od 2011 roku toczy się postępowanie w sprawie transferów, wynagrodzeń dla agentów i piłkarzy Marsylii. Podejrzani o działanie na szkodę spółki, posługiwanie się fałszywymi dokumentami, związki z grupami przestępczymi są także byli członkowie zarządu i prezesi klubu. Obecny prezes Vincent Labrune zeznaje jako świadek. Wszyscy mówili w swoich zeznaniach o Deschampsie.
Kwestia, która zainteresowała sędziego jest sprawa odprawy dla obecnego selekcjonera Francji. Odchodząc z klubu Deschmaps powinien dostać ekwiwalent za zerwany kontrakt w wysokości 3 840 000 euro. Po twardych negocjacjach z udziałem prawników OM zdecydowało się zapłacić blisko 2 miliony euro jako rekompensatę za anulowaną umowę. Trener otrzymał pierwszą ratę w wysokości 992 178 euro, co stanowiło równowartość trzech pensji. Kolejnej już nie pobrał, bo wkrótce objął stanowisko selekcjonera „Trójkolorowych”.
Dociekliwy sędzia Cotelle, który w sprawie OM ma rzeczywiście do czynienia z wielu matactwami uważa, że istnieje podejrzenie pobrania przez Deschampsa reszty z wynegocjowanej kwoty, za którą nie uiścił podatku. Sądowi eksperci mają więc sprawdzić, jakie były zarobki byłego trenera Marsylii, jak ewoluowały i jaka była ostateczna suma odszkodowania za przedwczesne zerwanie umowy.