Rywale, aby utrzymać się w najwyższej dywizji, potrzebowali zwycięstwa, więc od pierwszych minut zaatakowali Polaków wysoko i agresywnie. Nasi piłkarze przez kilkanaście minut wyglądali na bezradnych, podań długich wykonali chyba więcej niż krótkich.
Wszystko, co dobre, zaczynało się od Piotra Zielińskiego. To on zagrał do Szymona Żurkowskiego, który mógł stanąć sam przed bramkarzem, ale tej jesieni zagrał w Serie A tylko 30 minut, więc się pogubił. To Zieliński dośrodkował na głowę Jakuba Kiwiora, ale jego strzał obronił Wayne Hennessey. I wreszcie Zieliński tuż przed przerwą mocno uderzył z dystansu - ale w środek.