W Zurychu nie było czerwonego dywanu, ani gwiazd piłki, a prowadzoną przez Ruuda Gullita oraz dziennikarkę BBC i BT Sport Reshmin Chowdhury ceremonię transmitowano wyłącznie w internecie.
Można żałować, że Lewandowski nie mógł odebrać nagrody w blasku fleszy (wręczył mu ją szef FIFA Gianni Infantino), ale lepiej cieszyć się z faktu, że po raz pierwszy w historii za najlepszego gracza świata uznano piłkarza z Polski. W poprzednich latach mieliśmy dość dowodów na to, że takie plebiscyty bywają konkursami popularności - wygrywa nie ten, kto osiągnął najwięcej, a ten, kto zdobył więcej bramek lub ma więcej fanów.