Niemal dokładnie rok temu Leo Messi zmarnował jedenastkę w Parku Książąt. Wtedy z powodu pandemicznych restrykcji stadion był pusty, a pudło Argentyńczyka nikogo w Paryżu nie zmartwiło, bo przyjechał tam jeszcze jako zawodnik Barcelony. We wtorek trybuny były pełne, a pomyłkę Messiego skomentowano jękiem zawodu.
Oczekiwania, że Messi do spółki z Kylianem Mbappe zapewni PSG przewagę przed rewanżem, były ogromne. To właśnie Mbappe, który sprawiał przeciwnikom najwięcej kłopotów, wywalczył rzut karny (faulował Dani Carvajal). A Messi wziął piłkę, strzelił w róg, lecz niezbyt mocno i Thibaut Courtois odczytał jego intencje.
Do końca meczu zostawało jeszcze pół godziny. Messi robił wszystko, by naprawić swój błąd, ale czas uciekał, wydawało się, że Real osiągnie dobry wynik w kontekście rewanżu i w Paryżu nie przegra. Do 94. minuty, gdy wprowadzony w drugiej połowie rekonwalescent Neymar zagrał piętą do Mbappe, a ten pobiegł w kierunku bramki, minął obrońców i strzelił między nogami Courtoisa.
To był błysk geniuszu Francuza, który za kilka miesięcy być może będzie zakładał już koszulkę Realu. Ten wieczór pokazał, że w Madrycie by się przydał. Królewscy rozczarowali, nie oddali nawet celnego strzału, nie pomógł wracający po kontuzji Karim Benzema. W rewanżu czeka ich trudne zadanie.
W drugiej parze, która rozpoczęła rywalizację we wtorek, wszystko jest już jasne. Niespodzianki w Lizbonie nie było. Manchester City rozbił Sporting 5:0 i może myśleć o kolejnym przeciwniku.