Lech wygrał w Warszawie z Legią 4:1 w meczu o Superpuchar. Tym samym klub z Poznania wyrównał swoje osiągnięcie z 1949 roku, gdy pokonał Legię również 4:1. Poprzedni sezon rozpoczął się niemal identycznie – wówczas Kolejorz w spotkaniu o Superpuchar wygrał zdobywając jedną bramkę mniej. Po tytuł, a także Puchar Polski, sięgnęła jednak Legia, a Lech rozegrał tak naprawdę tylko jeden dobry mecz. Właśnie o Superpuchar. Pytanie czy w Poznaniu wyciągnięto wnioski.
Płyta boiska wyglądała jakby wczoraj na niej pasło się jeszcze stado owiec – pod polem karnym od strony trybuny wschodniej widać było przysypany piaskiem wielki pas bez trawy – to konsekwencja weekendowego koncertu, który odbył się na stadionie przy Łazienkowskiej. Pełne słońce, środek tygodnia i godzina rozpoczęcia spotkania, czyli 17:30, powodowały, że szalenie trudno było wczuć się w klimat, że to pierwsze spotkanie o trofeum sezonu 2016/17 i oficjalne jego rozpoczęcie. Atmosfera raczej przypominała mecz towarzyski, a próba nadania odpowiedniej rangi temu spotkaniu przez PZPN, który wypuścił sztuczny dym, gdy piłkarze wychodzili na boisko, a z głośników rozbrzmiały „Rydwany Ognia”, wydawała się nieco groteskowa.
Prawdziwie groteskowa okazała się jednak gra bramkarzy. Arkadiusz Malarz przepuścił strzał z rzutu wolnego debiutującego w Lechu Macieja Makuszewskiego. Nie byłoby w tym nic przynoszącego ujmę gdyby nie fakt, iż nowy skrzydłowy Lecha wykonywał stały fragment gry z bardzo ostrego kąta, i wszyscy na stadionie – łącznie najwidoczniej z Malarzem – spodziewali się, że pomocnik będzie dośrodkowywał.
Równie kuriozalną bramkę zdobyła jednak chwilę później Legia. Po bardzo ładnej akcji i dobrym rozegraniu, Michaił Aleksandrow dośrodkował z prawej strony, a bramkarz Lecha Jasmin Burić fatalnie zachował się przy uderzeniu głową Guilherme.
W Lechu z dobrej strony pokazali się nowi piłkarze. Makuszewski strzelanie rozpoczął, drugiego gola dołożył inny debiutant Lasse Nielsen, któremu podawał trzeci z nowych – Radosław Majewski. Były reprezentant Polski na boisku pojawił się w 65 minucie. Mógł wejść ponieważ dla Lecha podyktowany został rzut wolny i była przerwa w grze. Do wykonania tego stałego fragmentu podbiegł właśnie Majewski, posłał piłkę w pole karne, Malarz znów się nie popisał odbijając piłkę przed siebie a duński stoper wbił piłkę do bramki. A Majewski zaliczył asystę przy pierwszym oficjalnym kontakcie z piłką w nowych barwach.