Trener Besnik Hasi igra z losem i testuje cierpliwość właścicieli Legii Warszawa. W meczu z Arką Gdynia ze składu, który z powodzeniem walczył w środę przeciwko Dundalk w eliminacjach Ligi Mistrzów, na boisko wyszedł tylko bramkarz Arkadiusz Malarz.
Jednak nawet chęć oszczędzania najlepszych zawodników na rewanżowy mecz z mistrzem Irlandii (we wtorek na stadionie przy Łazienkowskiej) nie tłumaczy kompromitacji obrońcy tytułu, czyli porażki u siebie z beniaminkiem – Arką Gdynia – 1:3.
Do przerwy goście prowadzili 2:0 po trafieniach Marcusa Viniciusa i Adama Marciniaka. Lewy obrońca, który wrócił do Polski po rocznym pobycie na Cyprze, tuż po przerwie dorzucił drugą bramkę i Arka prowadziła już nawet 3:0. Honorowego gola – chociaż naprawdę w tym przypadku trudno mówić o zachowaniu jakiegokolwiek honoru – zdobył Kasper Hamalainen. Legia w sześciu kolejkach ligowych wygrała tylko raz, a u siebie nie była w stanie pokonać żadnego rywala.
Prezes i jeden ze współwłaścicieli Legii Bogusław Leśnodorski napisał pod koniec meczu na Twitterze: „Kilku piłkarzy nie może już grać w tej drużynie". Słowa przeszły w czyny szybciej, niż można się było spodziewać. Kozłami ofiarnymi stali się Stojan Vranjes, Tomasz Brzyski i przede wszystkim Jakub Rzeźniczak, który pełnił oficjalnie funkcję kapitana zespołu i niedawno był nagradzany miejscem w jedenastce klubu na stulecie.
Rzeźniczak pozostaje kapitanem drużyny, mimo iż od dłuższego czasu jest tylko rezerwowym. Tak było u Stanisława Czerczesowa, nie zmieniło się, gdy drużynę objął Hasi. 29-letni środkowy obrońca, który w Warszawie jest od 2004 roku (z roczną przerwą), niedawno przedłużył kontrakt z klubem, którego stał się najbardziej utytułowanym piłkarzem – zdobył z Legią 11 trofeów (cztery mistrzostwa, sześć Pucharów Polski i jeden Superpuchar).