Przed wejściem na murawę stadionu w Londynie powieszono tabliczkę z napisem: „Wchodzą piłkarze, schodzą legendy".
Finały mają to do siebie, że często kreują bohaterów nieoczywistych. Pięć lat temu wszyscy czekali na błysk Cristiano Ronaldo, a kontuzjowanego gwiazdora wyręczył portugalski rezerwowy Eder – strzelec jedynego gola w dogrywce, w wygranym meczu z Francją.
Eder nie zrobił kariery, przepadł w Rosji i szuka klubu, ale w niedzielę mógł sobie przypomnieć, jak się czuł w ten najważniejszy wieczór w karierze, wnosząc na boisko puchar.
Anglików do zwycięstwa nad Włochami prowadzić mieli Harry Kane i Raheem Sterling, ale najszybsza bramka w historii finałów Euro padła po akcji dwóch wahadłowych. Kieran Trippier wypatrzył w polu karnym niepilnowanego Luke'a Shawa, a ten uderzył bez przyjęcia, tuż przy słupku, wprawiając Wembley w ekstazę.
Nie upłynęły nawet dwie minuty meczu i wspierani przez tłumy kibiców gospodarze mieli wymarzony wynik. Cieszyła się książęca para, radości nie krył zwykle powściągliwy w wyrażaniu emocji Gareth Southgate.