Reklama
Rozwiń

Carlos Tevez kupiony przez Chińczyków

Kolejna ofensywa chińskich klubów, kosmiczne sumy przy transferze Argentyńczyka Carlosa Teveza.

Aktualizacja: 02.01.2017 19:28 Publikacja: 02.01.2017 18:10

Carlos Tevez w Szanghaju ma zarabiać 42 miliony euro rocznie.

Carlos Tevez w Szanghaju ma zarabiać 42 miliony euro rocznie.

Foto: PAP/EPA, David Fernandez

Według krążących w internecie informacji Tevez został właśnie najlepiej zarabiającym piłkarzem świata. Chiński Shenhua Szanghaj zapłacił za niego tylko nieco ponad 10 milionów euro, ale portale prześcigają się w podawaniu kwot, jakie zarobi Argentyńczyk. Tevez podpisał dwuletni kontrakt, wart ponoć 84 miliony euro.

Jak łatwo policzyć, zarabiać ma 42 miliony rocznie, 3,5 miliona miesięcznie, 723 tysiące tygodniowo, 103 tysiące dziennie, ponad 4 tysiące na godzinę... Istne szaleństwo. Jedyny problem, że wszystkie media powołują się na bardzo pojemne formułki – „według doniesień", „jak wynika z informacji". Nigdzie nie ma odwołania do rzetelnego źródła, a przecież informacji o zarobkach piłkarzy żaden klub oficjalnie nie ujawnia. Tevez ponoć miał zarabiać w Argentynie 4 miliony euro rocznie. Tym samym w Chinach miałby dostać podwyżkę o 2 tysiące procent!

Chińczycy doskonale wiedzą, że muszą przepłacać, bo tylko tak przekonają piłkarzy, którzy jeszcze nie są w wieku emerytalnym, by zdecydowali się na grę w Super League. Ale przecież nawet oni przede wszystkim są jednak biznesmenami.

Właścicielem klubu Shenhua Szanghaj jest na wpół państwowy Greenland Holding, czyli największy chiński deweloper, co czyni tę firmę prawdopodobnie największym deweloperem świata. Tym bardziej ludzie tam działający muszą umieć liczyć zera. Czy Tevez nie przeniósłby się do Szanghaju za podwyżkę w wysokości 500 procent? W najgorszym przypadku tysiąc?

Niesprawdzonych i niemożliwych do potwierdzenia informacji na temat ekspansji Chińczyków w ostatnich tygodniach jest coraz więcej – a papier przyjmie wszystko. Telewizja też, a to właśnie we włoskiej stacji Sky Italia supermenedżer Jorge Mendes twierdził, że jego najważniejszy klient, a prywatnie przyjaciel, Cristiano Ronaldo odmówił niewymienionemu z nazwy chińskiemu klubowi.

Według Mendesa oferta z Azji opiewała na 300 milionów euro dla Realu (najdroższym transferem jest sprowadzenie Paula Pogby przez Manchester United za 102 miliony), a pensja Ronaldo miała wynosić 100 milionów euro rocznie.

Tylko słowa

W poniedziałek jako zawodnik SIPG Szanghaj został zaprezentowany brazylijski pomocnik do niedawna występujący w Chelsea – Oscar. 25-latek, który spokojnie znalazłby w Europie wielki klub, kosztować miał 71 milionów euro, a zarabiać ma 470 tysięcy tygodniowo. Co czyniłoby go drugim (po Tevezie) najlepiej zarabiającym piłkarzem świata. Wszystko to jest jednak kompletnie nieweryfikowalne.

Ile dokładnie zarobi Tevez, nie do końca wiadomo, natomiast sama jego przeprowadzka do Chin pokazuje, jak niewiele znaczą słowa w świecie futbolu. Dwa lata temu jeden z najbardziej kochanych przez Argentyńczyków piłkarzy, mimo że miał dopiero 30 lat, a z Juventusem Turyn właśnie zagrał w finale Ligi Mistrzów, zdecydował się wrócić do klubu, który go wychował – Boca Juniors Buenos Aires.

Chłopak ulicy

Argentyńczycy uwielbiają mitologiczną postać pibe: wychowanego przez ulicę łobuza, któremu jednak nie brak czaru i inteligencji. Sprytem, urokiem osobistym, ale czasem i naginaniem prawa pibe radzi sobie w miejskiej dżungli. Piłkarskim pibe doskonałym był Diego Maradona – wręcz uosobienie tego mitu.

Ale pochodzący ze slumsów Buenos Aires – Fuerte Apache – Carlos Tevez dla większości Argentyńczyków był jego godnym następcą. Do tego stopnia, że bardzo długo to on był dla dzieciaków z Buenos większym idolem niż wychowany w rodzinie z klasy średniej Leo Messi, który w dodatku jako 13-latek opuścił Argentynę i wyjechał do Barcelony.

Gdy Tevez w 2015 roku chciał wrócić na La Bombonerę (stadion Boca Juniors), poprosił szefostwo Juventusu, by puściło go do ojczyzny rok przed wygaśnięciem wielomilionowego kontraktu.

Mówiło się, że argentyńskiego klubu nie byłoby w normalnych warunkach stać na sprowadzenie będącego w doskonałej formie Teveza (29 goli dla Juve w sezonie 2014/2015), więc część jego i tak znacznie niższego niż we Włoszech kontraktu opłacać miała firma Nike. Wychowanek Boca mówił: – Szczęścia nie da się kupić za pieniądze, a ja wróciłem do domu, gdzie jestem szczęśliwy.

Kibice wiwatowali, a na prezentację Teveza na Bombonerze przyszło kilka tysięcy fanów. W pewnym momencie piłkarz uklęknął i zaczął całować murawę stadionu, doprowadzając ludzi na trybunach do ekstazy. Ze swojej loży oglądał to wydarzenie Maradona, który wywiesił nawet transparent: „Dzięki, że wróciłeś".

Jeszcze wcześniej – pod koniec 2010 roku – Tevez tak miał dość skomercjalizowanego świata futbolu, w którym pibe nie potrafią się odnaleźć, że popadł w depresję i poważnie myślał o odejściu z zawodowego futbolu. Argentyńczyk był wtedy piłkarzem Manchesteru City, zespołu zbudowanego na szybko za gigantyczne arabskie pieniądze, zaprogramowanego na natychmiastowy sukces.

Zakopany topór

W Anglii był sam – rodzina, w tym dwie córeczki, których wizerunki ma wytatuowane na rękach, została w Buenos Aires. Argentyńczyk nie zawiązał w Manchesterze przyjaźni, spędzał samotnie długie godziny w swoim luksusowym domu w Cheshire.

Za wszelką cenę chciał się wyrwać – składał oficjalne pisma z żądaniem wstawienia na listę transferową, a jednak nikt z City nie chciał go wypuścić. We wrześniu 2011 roku w meczu Ligi Mistrzów przeciwko Bayernowi Monachium (przy stanie 0:2) odmówił trenerowi Roberto Manciniemu wejścia na boisko.

Włoch powiedział później, że Tevez już nigdy nie zagra w błękitnej koszulce klubu z Manchesteru. Argentyńczyk został odsunięty od pierwszej drużyny, a następnie dostał polecenie, że ma się nie zbliżać do obiektów klubowych, choć wciąż płacono mu pełną pensję.

Ostatecznie w marcu 2012 roku udało się zakopać topór wojenny, a Argentyńczyk wrócił do zespołu i nawet w pierwszym meczu (2:1 z Chelsea) asystował przy zwycięskim golu Samira Nasriego. Otwarcie jednak przyznawał, że w środku tego kryzysu poważnie myślał o powrocie do domu i porzuceniu futbolu. Wtedy też wspominał, że najchętniej wróciłby tam, gdzie czuje się najlepiej – do Boca.

Chińskie pieniądze (nawet jeśli krążąca suma nie jest prawdziwa) zrobiły jednak swoje. Oczywiście Tevez, opuszczając Buenos Aires, zapowiedział, że za dwa lata wróci na Bombonerę, by tam skończyć karierę.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: piotr.zelazny@rp.pl

Piłka nożna
Żegluga bez celu. Michał Probierz przegranym roku w polskiej piłce
Piłka nożna
Koniec trudnego roku Roberta Lewandowskiego. Czas odzyskać spokój i pewność siebie
Piłka nożna
Pokaz siły Liverpoolu. Mohamed Salah znów przeszedł do historii
Piłka nożna
Real odpalił fajerwerki na koniec roku. Pokonał Sevillę 4:2
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Piłka nożna
Atletico gra do końca, zepsute święta Barcelony
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku