Tydzień temu polski napastnik, wracający do zdrowia po kontuzji barku, wszedł na boisko
dopiero na ostatni kwadrans. Wtedy też padła wyrównująca bramka dla Anderlechtu, pozwalająca zachować zespołowi Teodorczyka nadzieję na awans. – Gratuluję moim zawodnikom, że udało im się zdenerwować pana Mourinho – cieszył się trener drużyny z Brukseli Rene Weiler.
Pan Mourinho, choć rozczarowany niewykorzystanymi sytuacjami i utratą gola w końcówce, wynikiem raczej zbytnio się nie przejmuje. Anderlecht na 15 wizyt w Anglii nie odniósł ani jednego zwycięstwa, a Manchester United na własnym stadionie wygrał w tym sezonie wszystkie pięć spotkań w Lidze Europejskiej, tracąc tylko jedną bramkę. W wielkanocną niedzielę pokonał w dodatku Chelsea i w czwartek będzie zdecydowanym faworytem.
Święta w nerwowych nastrojach spędzili piłkarze Olympique Lyon. I nie chodzi wcale o wyniki, ale o towarzyszącą meczom otoczkę. Spotkanie z Besiktasem zostało opóźnione o kilkadziesiąt minut przez zamieszki na trybunach. Ligowy mecz z Bastią na Korsyce został przerwany po tym, jak grupa chuliganów dwukrotnie zaatakowała graczy gości.
Teraz zawodnicy z Lyonu polecieli do gorącego Stambułu, w którym przeżyli już chwile grozy. W lipcu ubiegłego roku mieli rozegrać tam sparing z Fenerbahce, ale musieli ratować się ucieczką, bo w Turcji doszło do zamachu stanu.
– Czołgi na lotnisku to był szokujący widok. Baliśmy się już wcześniej w hotelu, gdy widzieliśmy przelatujące helikoptery, słyszeliśmy hałasy... Tamte wydarzenia przypomniały nam się od razu po losowaniu par ćwierćfinałowych – opowiada pomocnik Olympique Jordan Ferri.