– Czuję się tu jak w domu. Choć powstał nowy stadion, to mam wrażenie, że Łódź opuściłem tydzień temu. Nie zapomnę, jak kiedyś, po meczu wyjazdowym, o godz. 1 w nocy czekało na nas sześć tysięcy kibiców. Nie doświadczyłem tego nigdzie indziej i chciałbym to przeżyć jeszcze raz – wspominał Franciszek Smuda po podpisaniu umowy, która ma obowiązywać przynajmniej do czasu, aż Widzew awansuje do ekstraklasy.
Łódzki zespół występuje dziś w trzeciej lidze (czwarty szczebel rozgrywek), ale Smuda przekonuje, że nad propozycją nie zastanawiał się długo. Przyznaje, że o rywalach wie niewiele. Rozpracowywanie Huragana Morąg, GKS Wikielec czy Pelikana Łowicz to zupełnie inna bajka niż analiza gry Borussii Dortmund czy Atletico, z którymi Widzew pod wodzą Smudy mierzył się dwie dekady temu w Lidze Mistrzów.