Pierwszą ofiarą był Jacek Magiera. Legia zwolniła go po przegranym meczu ze Śląskiem Wrocław w ósmej kolejce. Tydzień później pracę stracili: Mariusz Rumak w Bruk-Becie Termalice i Dariusz Wdowczyk w Piaście. Miejsce Magiery zajął nieznany z pracy klubowej Chorwat Romeo Jozak, Rumaka – Maciej Bartoszek, a Wdowczyka – Waldemar Fornalik.
Canal+ uznał Bartoszka za najlepszego trenera poprzedniego sezonu, a mimo to Korona go zwolniła, bo nowy, niemiecki właściciel klubu miał swojego faworyta – rodaka, który również posiada włoski paszport. Fornalik, mający opinię łagodnego trenera, zastąpi Wdowczyka trzymającego zawodników silną ręką.
Czy sprawdzą się w nowych warunkach? Tego nigdy się nie wie. Michał Probierz, który z Jagiellonią osiągnął największy sukces w historii klubu – tytuł wicemistrzowski – teraz, z Cracovią, też zajmuje drugie miejsce, ale od końca. Ma szczęście, bo właściciel klubu Janusz Filipiak wierzy, że może być tylko lepiej.
Inni szefowie nie mają tyle cierpliwości lub wiedzy o funkcjonowaniu drużyny i ulegają presji kibiców lub dziennikarzy. Jeśli zespół nie gra na miarę oczekiwań, zwolnienie trenera wydaje się najprostszym rozwiązaniem problemu. Trener jest jeden, trzeba mu płacić do końca obowiązywania kontraktu, ale to się i tak bardziej opłaca od wyrzucenia połowy drużyny.
To jest w pewnym sensie odpowiedź na pytanie, dlaczego zwolnieni szkoleniowcy rzadko decydują się na rozmowy z dziennikarzami. – Musimy milczeć – mówi Mariusz Rumak, który stracił pracę w Niecieczy. – Nie wypada nam komentować decyzji naszych zwierzchników, bo kiedyś będziemy mieli kolejnych. To jest kwestia dobrych obyczajów. Zwalniany trener siedzi cicho i czeka.