Najdroższy atak świata miał być odpowiedzią PSG na ofensywne trio Realu oraz Barcelony i sprostać mocarstwowym planom katarskich właścicieli. Neymar błyszczał na boisku od początku, w nowym otoczeniu szybko zaaklimatyzował się też 18-letni Kylian Mbappe, snajperskiego instynktu nie zatracił Cavani. Media zachwycały się ich wzorową współpracą. Wydawało się, że okręt płynie w dobrą stronę.
Aż przyszedł niedzielny mecz z Olympique Lyon. PSG wygrało wprawdzie 2:0, ale po dwóch samobójczych bramkach, a Cavani nie pozwolił Neymarowi strzelać karnego (wcześniej spierali się o to, kto ma wykonać rzut wolny, Dani Alves zabrał piłkę Urugwajczykowi i przekazał Neymarowi). Być może cała sprawa rozeszłaby się po kościach, gdyby nie fakt, że Cavani zmarnował jedenastkę.
Emocje nie opadły jednak wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego. Ciąg dalszy awantury nastąpił w szatni. Według „L'Equipe" mało brakowało, by doszło do bójki. Kolegów z ataku rozdzielać musieli Thiago Silva i Marquinhos. Neymar w rozmowie z prezesem Nasserem al-Khelaifim miał zażądać wręcz sprzedaży Cavaniego. W Barcelonie pozostawał w cieniu Leo Messiego, nie po to przychodził do Paryża, by dzielić się z kimś władzą.
Cavani jeszcze po meczu stwierdził, że między nim a Brazylijczykiem nie ma żadnego konfliktu. Ustępować jednak nie zamierza. To on jest najskuteczniejszym zawodnikiem PSG w tym sezonie, a tytuł najlepszego strzelca ligi gwarantuje mu milion euro premii (taki zapis znajduje się podobno w kontrakcie piłkarza).
– Obaj mogą wykonywać karne, nie istnieje żadna hierarchia. Jeżeli nie uda im się dojść do porozumienia, zdecyduję sam– zapowiedział Unai Emery.