W Warszawie po piątkowym meczu radość i peany na cześć Legii, która pokazała siłę. We Wrocławiu rozczarowanie, niemal stypa. Tymczasem trzeba pamiętać, że to tylko ekstraklasa – Legia jeszcze przyprawi swoich kibiców o palpitacje serca, a Śląsk zaprezentuje się jak potęga.
Zespół Romeo Jozaka już po 33 minutach prowadził 3:0 po trzech golach Kaspra Hamalainena. Po przerwie jednak legioniści mocno spuścili z tonu, ale zawodnicy Śląska nie myśleli o odrabianiu start, tylko o uniknięciu kompromitacji.
Jednym z największych beneficjentów przyjścia Jozaka do Legii jest Hamalainen. Fin, który został do Warszawy sprowadzony w dużej mierze jako kaprys byłego już współwłaściciela i prezesa klubu Bogusława Leśnodorskiego, miewał w stolicy różne chwile.
Potrafił pogrążyć – i to dwukrotnie, za każdym razem strzelając zwycięską bramkę w doliczonym czasie gry – swój były klub, czyli Lecha Poznań. Często jednak nie wychodził na boisko w podstawowym składzie, nie strzelał tylu bramek, ilu od niego wymagano.
Hamalainen to człowiek inteligentny, z horyzontami znacznie szerszymi od stereotypowego piłkarza. Dlatego też doskonale wiedział i czuł, że nie spełnia nadziei, a niektórzy wypominają mu jedną z najwyższych w polskiej lidze pensji.