Takich pustek przy Łazienkowskiej nie było od dawna. Przez całą pierwszą połowę Żyleta nie prowadziła dopingu, po stadionie od czasu do czasu niósł się szmer niezadowolenia przerywany szyderczym "Ole", gdy gospodarzom udało się wymienić kilka celnych podań. Słychać było także okrzyki "Legia grać, kur… mać" i nawoływania władz klubu do odejścia.
Trybuny ożywiły się dopiero w 26. minucie, gdy Bartosz Slisz zagrał przytomnie w pole karne do Rafaela Lopesa, a ten dał Legii prowadzenie. Portugalczyk to jedyny z trzech piłkarzy, którzy mieli zostać poszkodowani w chuligańskim ataku na klubowy autokar, jaki wyszedł w środę na boisko. Luquinhas i Mahir Emreli nie znaleźli się nawet w kadrze meczowej, podobno chcą rozwiązać kontrakty.