Paradoksalnie, Legia wciąż ma szansę na fazę pucharową Ligi Europy albo przynajmniej na kontynuowanie gry w Lidze Konferencji. Ale by przedłużyć swoją przygodę w pucharach, będzie potrzebowała w ostatniej kolejce zwycięstwa przy Łazienkowskiej nad Spartakiem Moskwa (9 grudnia). Z tak dziurawą obroną zrealizować ten cel będzie jednak bardzo trudno.
To był czwarty z rzędu mecz, w którym Legia straciła przynajmniej trzy gole. Przy pierwszej bramce Mateusz Wieteska nie upilnował Patsona Daki, przy drugiej - cała defensywa patrzyła, jak James Maddison technicznym uderzeniem pokonuje Cezarego Misztę, przy trzeciej - Miszta minął się z piłką przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego, a Wilfred Ndidi strzałem głową sprowadził mistrzów Polski na ziemię.