Historycy futbolu przypomnieli, że ostatni raz piłkarze Legii mieli tak fatalną serię w roku 1936. Też przegrali siedem kolejnych meczów, a na koniec sezonu spadli z ligi. Większość zawodników pochodziła spoza Warszawy, więc pisano, że drużynę tworzą kondotierzy, mający za nic przywiązanie do barw klubowych. Jakby sportowej porażki było mało, Legia znalazła się w tarapatach finansowych, z których przed wojną już się nie podniosła.
Co wspólnego mają tamte fakty z dzisiejszą sytuacją? Trochę mają. W obecnej Legii kondotierzy też przeważają, cudzoziemski zaciąg to połowa klubowej kadry. Nie dziwi, że nowy i pewnie tymczasowy trener Marek Gołębiewski zarządził obowiązkową naukę języka polskiego dla zagranicznych piłkarzy.
Oczywiście od kiedy istnieją rozgrywki klubowe, zawsze występowali w nich cudzoziemcy i wszyscy na tym dobrze wychodzili, bo powszechnie znane jest pojęcie „język futbolu". W przypadku Polski sprowadzające się do tego, że cudzoziemiec nie musi czytać Olgi Tokarczuk w oryginale, chodzi bardziej o to, by rozumiał w jakim miejscu się znalazł, czego się od niego oczekuje. Obyczaje w każdym kraju są inne, jeśli wielu polskich piłkarzy wyjeżdżających za granicę nie robi tam karier, to często właśnie dlatego, że tego nie rozumieją.
Czytaj więcej
Mistrzowie Polski przegrali w Zabrzu z Górnikiem 2:3, tracąc gola w doliczonym czasie.
Coś takiego jak polityka transferowa w każdym klubie zależy od dwóch spraw: potrzeb sportowych i możliwości finansowych. Powinien ją prowadzić doświadczony dyrektor sportowy. Najlepiej były zawodnik z autorytetem. Taki, który zna się na piłce, potrafi ocenić talent, możliwości kandydata, wie, czy będzie pasował do sposobu gry drużyny i środowiska, w jakim przyjdzie mu żyć.