Trzy miesiące temu nastroje u naszych zachodnich sąsiadów przypominały atmosferę na stypie. Drużyna ledwo wyszła z grupy na Euro, a potem przegrała z Anglikami. Prasa pisała o nokaucie na Wembley i smutnym końcu pełnej sukcesów kadencji Joachima Loewa. Zapanowała niepewność, co dalej.
Wystarczyło pięć jesiennych meczów, by pogrzebowe tony ustąpiły miejsca umiarkowanemu optymizmowi. Pod wodzą nowego trenera Hansiego Flicka Niemcy odnieśli komplet zwycięstw, tracąc tylko jedną bramkę.
Pieczęć na awansie postawili, rozbijając na wyjeździe 4:0 Macedonię Północną, czyli zespół, który w marcu niespodziewanie ograł ich w Duisburgu.
Czytaj więcej
Mistrzowie świata przegrywali w Mediolanie z Hiszpanią, ale zwyciężyli 2:1 i zmazali plamę po nieudanym Euro.
Trudno w to uwierzyć, ale była to dopiero trzecia porażka Niemców w historii eliminacji mistrzostw świata – poprzedniej doznali 20 lat temu. Rewanż miał więc smak wyjątkowo słodki.