Z Ligą Mistrzów Legia pożegnała się w nie najgorszym stylu, choć niedosyt został. Wysoka i niespodziewana porażka jej przeciwnika, Dinama Zagrzeb, w kolejnej rundzie (0:3 z Sheriffem Tyraspol) pokazała, że można było z powodzeniem powalczyć o więcej.
Kto wie, czy teraz przed Legią mecz nawet nie trudniejszy. Slavia, podobnie jak Dinamo, w ubiegłym sezonie dotarła do ćwierćfinału Ligi Europy. Wyeliminowała Leicester i Glasgow Rangers, zatrzymał ją dopiero Arsenal. Rok wcześniej grała w Champions League w jednej grupie z Interem, Barceloną i Borussią Dortmund. Zremisowała w Mediolanie i na Camp Nou.
Od trzech lat Slavia nie ma w Czechach konkurencji, ostatni z tytułów zdobyła, nie ponosząc w 34 meczach ani jednej porażki. Wygrała też wszystkie trzy ligowe spotkania w tym sezonie. Jej trenerem od 2018 roku jest Jindrich Trpisovsky.
Jeszcze dziesięć lat temu klub mierzył się z ogromnymi kłopotami finansowymi, ale po przyjściu w 2015 roku chińskiego inwestora (konglomerat CITIC Group) stał się lokalną potęgą, co roku występował w europejskich pucharach.
Chińczycy spłacili zadłużenie, wykupili stadion, nie szczędzili pieniędzy na transfery. Grający w Pradze do dziś rumuński pomocnik Nicolae Stanciu i nigeryjski skrzydłowy Peter Olayinka kosztowali odpowiednio 4 i 3,2 mln euro. Ale Slavia potrafi też na swoich piłkarzach zarobić. Jej wychowanek Tomas Soucek został przed rokiem sprzedany do West Hamu za 16 mln euro.