Jerzy Brzęczek, trener z drugiego szeregu

Zbigniew Boniek zaskoczył wszystkich: nowym selekcjonerem reprezentacji Polski jest Jerzy Brzęczek.

Publikacja: 12.07.2018 19:29

Jerzy Brzęczek ma 47 lat. W reprezentacji Polski rozegrał 42 mecze (1992–1999), zdobył 4 gole. Był k

Jerzy Brzęczek ma 47 lat. W reprezentacji Polski rozegrał 42 mecze (1992–1999), zdobył 4 gole. Był kapitanem drużyny, która w 1992 r. zdobyła srebrny medal olimpijski. Grał w Lechu i Olimpii Poznań, Górniku Zabrze, GKS Katowice, przez ponad 10 lat w klubach austriackich i Maccabi Hajfa. Karierę zakończył w Polonii Bytom. Jako trener prowadził Raków Czestochowa, Lechię Gdańsk, GKS i ostatnio Wisłę Płock.

Foto: Fotorzepa/Przemysław Szyszka

Prezes PZPN postawił na trenera znad Wisły. Dokładniej: znad Pankówki, dopływu Liswarty, rzeczki przepływającej przez Truskolasy, wieś w powiecie kłobuckim, 25 kilometrów od Częstochowy. To chyba jedyna wieś w Polsce, w której urodzili się i mieszkali dwaj reprezentanci Polski w piłce nożnej. Jerzy Brzęczek przyszedł na świat w roku 1971. Czternaście lat później urodził się jego siostrzeniec – Jakub Błaszczykowski.

Olimpia Truskolasy była dobrym klubem na zrobienie pierwszego kroku. Ale dla zdolnego juniora następnym krokiem był najlepszy klub w okolicy – Raków Częstochowa. Potem już poleciało.

Hubert Kostka, wybitny bramkarz Górnika Zabrze, reprezentacji Polski, a potem trener, powiedział o młodym Brzęczku, że dawno nie widział pomocnika o takiej technice i przeglądzie pola.

Gospodarz klasy

To nie była odosobniona opinia. Brzęczek zadebiutował w ekstraklasie (ówczesnej I lidze) – w barwach Olimpii Poznań – w wieku 18 lat. Naturalnym awansem było przejście do Lecha, a potem do Górnika Zabrze. Był już wtedy wicemistrzem olimpijskim. W reprezentacji prowadzonej przez Janusza Wójcika, składającej się z bardzo zdolnych, ale nie zawsze odpowiedzialnych zawodników, Brzęczek był kapitanem.

Miał obok siebie spokojnych napastników: Andrzeja Juskowiaka i Grzegorza Mielcarskiego, nieodpuszczającego nikomu Piotra Świerczewskiego, Marka Koźmińskiego, któremu w Nowej Hucie nikt nie podskoczył, kulturalnego chłopaka z Gdańska Tomasza Wałdocha, nieprzewidywalnego pod każdym względem na boisku i poza nim Wojciecha Kowalczyka. A Brzęczek, chłopak ze wsi, reprezentował ich i był ważnym ogniwem drużyny, która przegrała dopiero w finale, z Hiszpanią, na jej podwórku, czyli na Camp Nou.

W tym samym – 1992 – roku debiutował w pierwszej reprezentacji Polski meczem z Austrią w Salzburgu, wygranym 4:2. Selekcjonerem był wówczas Andrzej Strejlau, pomagał mu mistrz olimpijski Lesław Ćmikiewicz. Dariusz Wdowczyk żegnał się z drużyną narodową, jej filarami byli Krzysztof Warzycha, Robert Warzycha, Roman Kosecki, Jacek Ziober.

Nominacja od Loewa

Pierwszą bramkę w reprezentacji wbił bramkarzowi Brazylii. W Ribeirao Preto Polska zremisowała 2:2. U nich grali m.in. Roberto Carlos, Rai i Zinho. Rok później Brazylijczycy zostali mistrzami świata.

Brzęczek jest jednym z trzech Polaków, którzy strzelili bramkę w meczu reprezentacji na Wembley. Pierwszym był Jan Domarski (1973), drugim Marek Citko (1996), a trzecim właśnie Brzęczek.

W roku 1999 Anglia po trzech golach Paula Scholesa zwyciężyła 3:1. Honorowy gol Brzęczka był tym bardziej godny podziwu, że trener Wójcik wystawił drużynę składającą się w większości z graczy defensywnych.

Brzęczek żegnał się z kadrą w tym samym roku w Luksemburgu. Rozegrał 42 mecze, strzelił cztery bramki, jednak nigdy nie udało mu się zagrać w mistrzostwach świata lub Europy.

W roku 1995 wyjechał z kraju na 12 lat. Z Górnika kupił go Tirol Innsbruck, który stał się jego drugim domem. Wyjeżdżał z Innsbrucku do LASK Linz, Sturmu Graz, FC Kaernten, prawie dwa lata spędził w Maccabi Hajfa. W każdej z tych drużyn był zawodnikiem pierwszej jedenastki. Kiedy Joachim Loew w roku 2001 został trenerem Tirolu, powierzył Brzęczkowi rolę kapitana.

Opaska kapitańska do niego przylgnęła. Miał w sobie coś takiego, co może trudno w przypadku dwudziestokilkuletniego zawodnika nazwać charyzmą, ale na pewno cieszył się szacunkiem kolegów, w imieniu których walczył na boisku i poza nim, oraz trenerów. Lubili go kibice, widzący, że nigdy nie udawał, nie kalkulował, był autentyczny.

Takie same cechy ma Jakub Błaszczykowski. Kiedy spotkała go tragedia rodzinna – w jednej chwili stracił matkę i ojca – to właśnie Jerzy Brzęczek, jego wujek, dbał wraz z babcią Felicją o jego wychowanie. Widząc, że Kuba ma talent, zaprowadził go do szkółki Górnika, a potem szukał klubu, w którym mógłby grać. Na szczęście trafił na kolegę z boiska Grzegorza Mielcarskiego, który był dyrektorem sportowym Wisły Kraków i nim zobaczył młodego Kubę, uwierzył koledze, że siostrzeniec ma talent.

Legia obyła się smakiem

Jerzy Brzęczek należy do tej kategorii ludzi, o których mówi się, że są „za porządni do piłki". Żadnych afer, sensacji, pchania się na pierwszy plan. – Czy pan sobie wyobraża, że Jurek mógłby reklamować coś poza piłką? – spytał mnie znajomy trener.

Może to się stanie, kiedy reprezentacja zacznie grać w stylu Chorwatów.

Na razie droga trenerska Brzęczka jest typowa i dość krótka. Na początku roku 2010 został trenerem Rakowa i był nim przez prawie pięć lat. Rok spędził w Lechii, gdzie żadnemu trenerowi nie jest łatwo, dwa lata w GKS Katowice. Długo walczył o awans, ale na dwie kolejki przed końcem GKS przegrał na swoim boisku z MKS Kluczbork, tracąc gola w 90. minucie. Brzęczek honorowo podał się do dymisji.

Na nową pracę nie czekał nawet dwóch miesięcy. W lipcu 2017 r., tuż przed startem ekstraklasy został trenerem Wisły Płock. Dość niespodziewanie dla większości kibiców zajął z nią piąte miejsce w lidze. Propozycję pracy złożył mu właściciel Legii Dariusz Mioduski (Wisła wygrała na Łazienkowskiej 2:0). Widział w nim spokojnego trenera, który potrafi zbudować zespół, wie, czego chce, a jednocześnie jest skromnym człowiekiem, niepchającym się na afisz i nieszalejącym przy linii bocznej dla poklasku kibiców. Wisła nie wyraziła zgody i szybko przedłużyła z Brzęczkiem kontrakt. Po propozycji Zbigniewa Bońka zmieniła zdanie.

W książce Małgorzaty Domagalik „Kuba", poświęconej Jakubowi Błaszczykowskiemu, Jerzy Brzęczek tak oceniał szanse Polski na mistrzostwach świata: „Uważam, że ten mundial będzie dla naszej reprezentacji bardzo ciężki. Grupa, którą mamy, jest dla nas bardzo niewygodna, nieprzyjemna, a akurat style tych drużyn (Senegalu, Kolumbii, Japonii – red.) nigdy dla polskiej piłki nie były łatwe. Na pewno czeka chłopaków bardzo duże wyzwanie. Dojście polskiej reprezentacji do strefy medalowej to byłby kosmos. To pokolenie potrzebuje czegoś takiego. I myślę, że oni są świadomi, że to jest dla nich szansa".

Teraz szansę ma on i ciekawe, co z nią zrobi. ©?

Prezes PZPN postawił na trenera znad Wisły. Dokładniej: znad Pankówki, dopływu Liswarty, rzeczki przepływającej przez Truskolasy, wieś w powiecie kłobuckim, 25 kilometrów od Częstochowy. To chyba jedyna wieś w Polsce, w której urodzili się i mieszkali dwaj reprezentanci Polski w piłce nożnej. Jerzy Brzęczek przyszedł na świat w roku 1971. Czternaście lat później urodził się jego siostrzeniec – Jakub Błaszczykowski.

Olimpia Truskolasy była dobrym klubem na zrobienie pierwszego kroku. Ale dla zdolnego juniora następnym krokiem był najlepszy klub w okolicy – Raków Częstochowa. Potem już poleciało.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Piłka nożna
Górnik Zabrze na ścieżce do sukcesu. Na taki sezon czekał 30 lat
Piłka nożna
Stefan Szczepłek: Wisła zdobyła Puchar Polski. Za takie mecze kochamy piłkę
Piłka nożna
Hiszpanie zapewnili Wiśle Kraków Puchar Polski. Dogrywka i wielkie emocje na Narodowym
Piłka nożna
Kolejny kandydat na trenera odmówił Bayernowi
Piłka nożna
Ostatnia szansa, by kupić bilety na Euro 2024. Kto pierwszy, ten lepszy
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił