Dziś w południe dowiemy się, czym wiosną będzie żyła piłkarska Europa. 16 zespołów podzielono na dwa koszyki. W pierwszym znaleźli się zwycięzcy grup: Chelsea, Real Madryt, Manchester United, Bordeaux, Arsenal, Sevilla, Barcelona i Fiorentina.
W drugim są pozostałe drużyny: Porto, Milan, CSKA Moskwa (Sergiej Ignaszewicz i Aleksiej Bieriezucki, którzy nie przeszli kontroli dopingowej po spotkaniu z Manchesterem United i zostali zawieszeni na jeden mecz, mogą już grać), Bayern, Olympiakos Pireus, Stuttgart, Inter i Olympique Lyon.
Zasady od lat pozostają takie same. Wiadomo, że na tym etapie nie mogą na siebie wpaść zespoły z jednego kraju i te, które rywalizowały ze sobą w grupie. Ale tym razem spotkania rozłożono w czasie aż na cztery tygodnie. Tak, by nikt nie musiał siedzieć z pilotem w ręku i nerwowo przełączać kanałów w obawie, że straci coś ważnego. Dotychczas rozgrywano każdego dnia po cztery spotkania. Teraz będą po dwa, tak jak w ćwierćfinale. Pierwsze mecze zaplanowano na 16/17 i 23/24 lutego, rewanże – 9/10 i 16/17 marca.
Jak zwykle przy takich okazjach powstają listy życzeń. David Beckham w styczniu ponownie zostanie wypożyczony z Los Angeles Galaxy do Milanu i w lutym chciałby się zmierzyć z Manchesterem United, w którym spędził najlepsze lata kariery. – Wspaniale byłoby po ponad sześciu latach znów wystąpić na Old Trafford – stwierdził w rozmowie z dziennikiem „Gazzetta dello Sport”.
Wizja meczów Milanu z Manchesterem United czy Barceloną już rozpala wyobraźnię kibiców. Podobnie jak ewentualne spotkania Milanu i Interu z Chelsea. Jose Mourinho z londyńskim klubem sięgał dwa razy po mistrzostwo Anglii, ale Europy nie podbił. Z Interem też będzie mu o to trudno, ale jego powrót na Stamford Bridge to byłoby coś. Obecny trener Chelsea Carlo Ancelotti odnosił triumfy z Milanem zarówno we Włoszech, jak i w Lidze Mistrzów i jak sam przyznaje, wolałby uniknąć spotkania ze swoimi byłymi piłkarzami już w tej fazie rozgrywek.