Napoli w dwóch pierwszych meczach zdobyło tylko jednego gola, ale ileż dał on kibicom radości. Trafienie Lorenzo Insigne w 90. minucie przesądziło o zwycięstwie nad Liverpoolem (1:0) i wysunęło drużynę Piotra Zielińskiego i Arkadiusza Milika na prowadzenie w tabeli.
W ułamku sekundy sytuacja wicemistrzów Włoch w grupie śmierci zmieniła się z beznadziejnej na całkiem niezłą. Napoli po falstarcie na gorącym terenie w Belgradzie (bezbramkowy remis z Crveną Zvezdą) odbiło się od dna. Strata punktów z najsłabszym rywalem oznacza jednak, że limit błędów został wykorzystany i teraz każdy mecz będzie już o wszystko.
Filigranowy Insigne (163 cm wzrostu) to w tym sezonie najlepszy strzelec zespołu z Neapolu (sześć bramek w Serie A). W weekend nie wyszedł na boisko, ale było to celowe zagranie Carlo Ancelottiego, który zauważył, że jego gwiazdor jest przemęczony, i dał mu wolne, by zbierał siły na dwumecz z PSG.
Mistrzowie Francji w ostatnich pięciu spotkaniach zdobyli 23 gole, w lidze prowadzą z kompletem 30 punktów, a jedynej porażki doznali w Champions League – na Anfield po emocjonującym meczu z Liverpoolem (2:3).
Ale kto lepiej zna Paryż niż Carlo Ancelotti? Włoch nad Sekwaną pracował przez niecałe dwa lata (2011–2013) i choć nie sprostał ambitnym oczekiwaniom katarskich właścicieli (triumf w LM), to wstydu nie przyniósł. Był bardzo blisko awansu do półfinału, PSG odpadło po zaciętej rywalizacji z Barceloną (3:3).Ćwierćfinał pozostał zresztą dla klubu katarskich szejków barierą nie do przejścia, nie pokonali jej ani Laurent Blanc, ani Unai Emery. Na prognozowanie, czy uda się Thomasowi Tuchelowi, na razie jest za wcześnie.