Chorwaci uczą się żyć bez kilku bohaterów mundialu w Rosji (kariery zakończyli Mario Mandžukić, Danijel Subašić, Vedran Ćorluka). I na razie wychodzi im to słabo.
Wicemistrzowie świata trafili w nowych rozgrywkach do prawdopodobnie najsilniejszej grupy: z Anglią, którą pokonali w półfinale mundialu po dogrywce, i odradzającą się pod wodzą Luisa Enrique Hiszpanią. Po dwóch meczach zamykają tabelę z punktem i bez choćby jednej strzelonej bramki. Paradoksalnie wciąż mają szansę na pierwsze miejsce równoznaczne z awansem do przyszłorocznego Final Four. Ale musieliby wygrać w czwartek z Hiszpanią, a trzy dni później pokonać na Wembley Anglię. Czy ich na to stać?
LIGA NARODÓW W TV
Jedno jest pewne: w Zagrzebiu spróbują zmazać plamę na honorze, jaką było lanie 0:6 w Elche. Jak grać z Hiszpanami, pokazali im Anglicy. Już do przerwy prowadzili w Sewilli trzema golami, skończyło się 3:2, ale ich zwycięstwo ani przez chwilę nie było zagrożone. Ustalająca wynik bramka Sergio Ramosa padła w ósmej minucie doliczonego czasu.
W przeciwieństwie do spotkania z Anglią (0:0), które odbyło się w Rijece przy pustych trybunach (kara UEFA), Chorwaci będą mogli liczyć tym razem na gorący doping własnej publiczności. A ich największą bronią ma być kierujący na co dzień grą Realu Luka Modrić.
– To najlepszy piłkarz na świecie. I nie zmieni tego krytyka, jaka ostatnia spada na jego barki. Kiedy Real przegrywa, zawsze szuka się kozła ofiarnego wśród obcokrajowców, stąd niesprawiedliwe oceny Luki czy Kroosa – uważa selekcjoner reprezentacji Chorwacji Zlatko Dalić, wybrany właśnie przez kolegów po fachu na Trenera Roku w Europie. Nie ma lepszej okazji, by Modrić potwierdził, że wciąż jest zdolny do rzeczy wielkich.